Po raz drugi minął nam pod tutejszym niebem trzynasty dzień października. Dziś nauczyciele w starej ojczyźnie znów mają swoje święto (a my znów wysłaliśmy wirtualne uściski dla Zasłużonej Pani Dyrektor Pewnego Przedszkola ;-), czas zatem na kolejny bilans sumujący szesnasty już miesiąc naszego pobytu w nowej ojczyźnie.
Minął pod hasłem przygotowań dyrektorskich. Najmilszy załatwiał formalności, odwiedzał przeróżne urzędy, zdał egzamin na
tutejsze prawo jazdy i otrzymał ten dokument, skompletował narzędzia i materiały do nowej pracy, przygotował samochód do przeglądu, zdał kolejne cztery egzaminy i - uffffffff - podpisał kontrakt.
Tadaaaaam, jeszcze nie podniesiono kotwicy, ale wiatr dmie obiecująco i wody oceanu błękitnieją w oddali ;-)) Ahoj!!!
Kawał dobrze wykonanej roboty, ale warto było! Dni mijały w szaleńczym tempie, szybciej chyba tylko wydawaliśmy pieniądze - yyyyyyy, wróóóóóóććć - inwestowaliśmy! Czekamy zatem z pełną ciekawości niecierpliwością na efekty poczynionych starań ;-))
Zaskakujące, że kiedy Najmilszy zsiadał z tej wirującej karuzeli, to znajdował czas i siły, by wynajdować dziury w całym, czyli dopieszczać Lawendową Chatkę.
Dlaczego dopieszczamy? Hmmm, bo tacy już jesteśmy ;-) Może rozsądek podpowiada innym inne podejście, ale to nasza codzienność, nasze miejsce na obecny kawałek życia, więc skupiamy się na podpisanej w sierpniu umowie na kolejny rok pobytu tutaj i wierzymy, że za pracę nikt nas nie ukarze ;-))
Jedna z Sióstr podpowiada uparcie, że afirmacje to potęga, więc upiększamy Chatkę i wizualizujemy swoje tutaj szczęśliwe życie - będzie dobrze ;-))
Uczciliśmy
kolejny rok udanego małżeństwa szaleństwami kulinarnymi w nieco innej wersji niż zwykle - zamiast pójść do restauracji na kolację, tym razem poszliśmy na
miniwarsztaty kulinarne z degustacją tego, co powstało podczas wieczoru.
Inspiracja
kuchnią molekularną była widoczna, ale pewien niedosyt pozostał - najważniejsze, że taka forma spędzania czasu też nam odpowiada i nie był to zapewne ostatni taki wieczór.
W wyniku obecności przy kiermaszu książek w Domu Polskim w Chatce pojawił się
Hrabia Monte Christo. Dawno dawno temu Najmilszy zafascynowany powieścią dał się namówić, by pożyczyć komuś pierwszy tom... Książka do Niego już nigdy nie wróciła, po latach pożyczkobiorczyni się wyparła...
Żeby sprawiedliwości stało się zadość, przyniosłam Najmilszemu nowy komplet, postawiłam na półce, po czym... zdjęłam i czytam ;-)) Obok postawiłam
Don Kichote'a ;-))
Ostatnią niedzielę września okrasiło oglądanie
startu parady starych samochodów - fenomenalna kolekcja zabytków z historii motoryzacji obejmowała samochody osobowe, motocykle oraz samochody-narzędzia pracy, czyli karetki pogotowia, straż pożarna, autobusy, ciężarówki, samochody pomocy drogowej i wojskowe (nawet stare samoloty przeleciały nam kilkakrotnie nad głowami), a smaczku
imprezie dodały stroje uczestników parady, którzy w większości wypadków dostosowali swój strój do czasów największej popularności prezentowanego pojazdu.
Przez prawie dwie godziny przejeżdżały koło nas różne maszyny, ale czas ten w ogóle się nie dłużył.
Wcześniej niż my, wyczerpana zupełnie, padła... bateria w aparacie.
Do przybycia Hobbitów pozostał miesiąc. Ha, coraz więcej toczy się rozmów na ten temat i to w obu krajach ;-))
W oparciu o świetny materiał przygotowany onegdaj przez Tomka W., powstała odświeżona wersja
Przewodnika Podróżnika, która posłużyła już kilku podróżnikom, a teraz posłuży Hobbitom.
Jak zwykle w takich okolicznościach, powstała również lista i wykreślamy z niej kolejne punkty.
Tik tak tik tak, ale raczej nas to cieszy niż stresuje, bo przygotowania mają swą moc, która przybliża wyczekiwany moment oraz chroni od niespodzianek niemiłych pozwalając cieszyć się miłymi ;-))
Tradycyjnie, zerkam na bilans sprzed roku i:
- Najmilszy nadal chodzi do szkoły i ostatnio stwierdził, że zauważył dokonany skok - hihihihi, najlepsze, że zauważył to na przykładzie nie swoim, a współklasowiczów ;-))
- czy ja rok temu wspomniałam o trzymiesięcznym kontrakcie? hmmmm, we wrześniu minął rok, a kontrakt nadal jest wirtualno-mówiony...
- Najmilszy jest już przyszłym-obywatelem-tego-kraju w coraz większym stopniu: jest szefem fajnej firmy, ma tutejsze prawo jazdy i ładny komplet uprawnień zawodowych, bez problemu rozmawia wszędzie, gdzie Go nogi doniosą ;-)
Mieliśmy okazję być świadkami
uroczystości odebrania tutejszego obywatelstwa i cieszy nas, że to kwestia czasu, kiedy i my przeżyjemy podobne wzruszenia ;-))
-
Kolejny piękny mebel czeka na Mistrza Projektów, aby przywrócił mu świetność pewnie większą niż kiedykolwiek ;-) Koncepcja się krystalizuje, a czas nadchodzi ;-)) - hmmm, ten czas nadal
nadchodzi ;-))
W zeszłym roku nasze cytrusy miały już ponoć owocki. Hmmm, w tym roku mamy piękne zestawy kwiatowe na pomarańczach, cytryna ma... jeden pączek, lemonka i mandarynka - nic poza liśćmi.
Zobaczymy, w końcu nie o zawiązki owoców chodzi, a o dojrzałe owoce ;-)) Za to przyszłe brzoskwinki już są ;-))
Zrezygnowaliśmy w tym sezonie ze ściółki pod płotem, i tak nie bardzo zdała egzamin, więc gęstnieje trawnik tam, gdzie miała być wyściółka. Natomiast to, co w zeszłym sezonie nazywaliśmy trawnikiem - jak tak dalej pójdzie - zacznę chyba wkrótce pisać z dużej litery ;-))
Fontanna szumi nam bardzo często - w zasadzie częściej szumi, niż nie ;-))
Storczyki przezimowały na zewnątrz i... mają nowe odrosty - wrrrr, nie całkiem o to chodziło. Za to
epidendrum ma pęd kwiatowy - mam nadzieję, że niedługo pokażę Wam kwiatostan w pełnym rozkwicie.
Lawendy zaliczyły wiosenne kwitnienie - najwcześniejsza już finiszuje, pozostałe w rozkwicie.
Wiosna pięknieje z dnia na dzień, kwitną kwiaty w przydomowych ogrodach, krzewy i drzewa; papugi zachwycone buszują wśród czerwonych kwiatostanów Bottle Brush, które zgodnie z nazwą przypominają szczotki do butelek. To bardzo duża grupa roślin o efektownych kolorowych, postrzępionych, szczotkopodobnych kwiatostanach.
Jest coraz cieplej, ale deszcz nadal o nas pamięta, więc wracając podtrzymuje bujny rozkwit zieloności - liści po zimowej przerwie przybywa z dnia na dzień.
Fantastyczne są te przejawy rozkwitania, odżywania, żywiołowej żywotności ;-))
Korzystając z tych fantastycznych okoliczności przyrody odwiedziliśmy kolejne parki-rezerwaty, by napawać się urokami tutejszej flory i fauny - pospacerowaliśmy nad klifami w
Hallet Cove i zajrzeliśmy do
Warrawong.
Rowery nadal śpią zimowym snem... Wiosna wokół, a śpiochy śpią i przegapiają... ;-)) Ale i to się zmieni, niech no tylko karuzela zwolni ;-))