Otworzyłam kotom drzwi na oścież, po czym, z kawą, wyszłam za nimi do ogrodu za domem. Po chwili... uświadomiłam sobie, że jestem w piżamie - hahahaha, tylko papucie mam zimowe (fakt, piżama też już jesienna, sławetna zimowa jednak jeszcze czeka ;-))
Czar kraju do góry nogami trwa - tu 'zimno', czy 'jesień' mają po prostu inny wymiar ;-))
Adelajda pięknie się prezentuje w jesiennych barwach - na drzewach kolorowe sukienki w różnych odcieniach żółci i brązów, na trawnikach dywany opadłych liści (o dziwo, na chodnikach nie ;-), a pod liśćmi świeża soczystozielona trawa, w ogródkach przydomowych sporo kwiatów i cytrusów o różnym stopniu dojrzałości.
Miasto otaczają wzgórza i tam dopiero jest pięknie - malownicza ramka w kolorach jesieni. Wybieramy się do doliny Barossa na wizyty w winnicach i jakoś nam tak schodzi... Najmilszy dużo pracuje, a i pogoda ostatnio nie sprzyjała wycieczkom krajoznawczym. Wymyślamy zatem wizyty w miejscach zadaszonych - tydzień temu odwiedziliśmy wystawę, jutro idziemy na kolejny z naszej serii koncertów.
Ostatnie polowanie na grzyby skończyło się przywiezieniem jednej marniutkiej porcji - ot, tyle co na muffiny - dziesięć rydzów i na okrasę mały borowik. Trzeba by zatem pojechać znowu - może już coś przybyło?
Od Zdjęcia Bloggera 4 |
Koty nadal sygnalizują, że nadciąga zima stulecia, na szczęście wychodzą też na zewnątrz i systematycznie przypominają ptakom, do kogo naprawdę należy ogród za domem.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz