Mój ulubiony dzień tygodnia - sobota. Moja ulubiona pora roku - wiosna. Moja ulubiona pogoda, czyli słonecznie (hmmm, może jednak nieco zbyt dużo chmur...). Obraz byłby doskonały, gdyby jeszcze Najmilszy był w domu... Niestety, rozwija talenty i zarabia pieniądze, czyli sobotę ma pracującą.
Wstałam sporo później niż Mężczyzna Pracujący i pokręciłam się po Lawendowej Chatce. Zajrzałam do dziewczyn i podebrałam im sporo płynnego nawozu, jaki wyprodukowały.
Podlałam rośliny doniczkowe (beczkowe nie ;-).
Uporządkowałam doniczki z ziołami, w miejsce byłej kolendry wsadziłam sadzonki bazylii - ależ dzięki temu pięknie pachną ręce ;-)
Obcięłam suche badylki z truskawek, cytrusów, roślin z lawendowego kącika oraz ogrodu przed domem.
Rzuciłam dobre słowo każdej roślinie po kolei, wygłaskałam boronie - mocno zawiedzione tegoroczną wiosną, a potem wygłaskałam Popiołka, co to pozerkiwał zazdrośnie z boczku.
Rozpakowałam Rolls Royce'a, pochowałam umyte i wysuszone gary do szafek w kuchni.
Umyłam górę kuchenki i, siłą rozpędu, ściany obok (na wysokość zasięgu ramion ;-).
A na koniec wysyłając fluidy przyciągające do domu machnęłam Sałatkę-Na-Specjalne-Zamówienie.
Sałatka jest przepyszna i tylko nie wiadomo: czy bardziej szybka, czy bardziej łatwa do zrobienia.
Baza to sałata (zielona, lodowa, fioletowawa - jaką mamy), na to awokado - ja z połówki wydziobuję kawałki łyżeczką, ale specjaliści kroją lub jadą specjalną wykrawaczką, na to fioletowa cebulka - cieniutkie półksiężyce, na to suszone pomidory (ja nabijam na widelec i kroję nożyczkami - Dzielnym-którzy-przetrwali-to-bezeceństwo - serdecznie polecam mój sposób ;-)) i kilka kropli oliwy ze słoika z tymiż, musztarda, garść kaparów, czasem sok z limonki oraz obowiązkowo garść ziół - dziś pietruszka i tymianek.
Ma być kolorowo, bo to gwarantuje odpowiednią kompozycję smaków ;-) Na wierzch jeszcze ze dwa kręciołki z młynka z pieprzem i...
Mąż właśnie dzwonił, że jedzie ;-) Idę przygotować stół ;-))
Wstałam sporo później niż Mężczyzna Pracujący i pokręciłam się po Lawendowej Chatce. Zajrzałam do dziewczyn i podebrałam im sporo płynnego nawozu, jaki wyprodukowały.
Podlałam rośliny doniczkowe (beczkowe nie ;-).
Uporządkowałam doniczki z ziołami, w miejsce byłej kolendry wsadziłam sadzonki bazylii - ależ dzięki temu pięknie pachną ręce ;-)
Obcięłam suche badylki z truskawek, cytrusów, roślin z lawendowego kącika oraz ogrodu przed domem.
Rzuciłam dobre słowo każdej roślinie po kolei, wygłaskałam boronie - mocno zawiedzione tegoroczną wiosną, a potem wygłaskałam Popiołka, co to pozerkiwał zazdrośnie z boczku.
Rozpakowałam Rolls Royce'a, pochowałam umyte i wysuszone gary do szafek w kuchni.
Umyłam górę kuchenki i, siłą rozpędu, ściany obok (na wysokość zasięgu ramion ;-).
A na koniec wysyłając fluidy przyciągające do domu machnęłam Sałatkę-Na-Specjalne-Zamówienie.
Sałatka jest przepyszna i tylko nie wiadomo: czy bardziej szybka, czy bardziej łatwa do zrobienia.
Od Kulinaria |
Baza to sałata (zielona, lodowa, fioletowawa - jaką mamy), na to awokado - ja z połówki wydziobuję kawałki łyżeczką, ale specjaliści kroją lub jadą specjalną wykrawaczką, na to fioletowa cebulka - cieniutkie półksiężyce, na to suszone pomidory (ja nabijam na widelec i kroję nożyczkami - Dzielnym-którzy-przetrwali-to-bezeceństwo - serdecznie polecam mój sposób ;-)) i kilka kropli oliwy ze słoika z tymiż, musztarda, garść kaparów, czasem sok z limonki oraz obowiązkowo garść ziół - dziś pietruszka i tymianek.
Ma być kolorowo, bo to gwarantuje odpowiednią kompozycję smaków ;-) Na wierzch jeszcze ze dwa kręciołki z młynka z pieprzem i...
Mąż właśnie dzwonił, że jedzie ;-) Idę przygotować stół ;-))