14 maja 2011

Majówka, czyli jesienny wieczór z aPL.AUS-em

Skończył się Wielki Post, Wielkanoc za nami, trwa maj, a w Adelajdzie oznacza to, że nadszedł czas na kolejne coroczne spotkanie taneczne z zespołem aPL.AUS

Wpisaliśmy się w tę tradycję i my: lubimy tańczyć, dobrze nam się tańczy przy muzyce granej przez aPL.AUS, znamy świetnie drogę na Grand Junction Road, więc w sobotni wieczór pojechaliśmy do Domu Kopernika, gdzie po raz kolejny usiedliśmy przy stoliku pod oknem, mniej więcej w połowie sali, w gronie jak zwykle i sympatycznych znajomych i sympatycznych nowo poznanych znajomych ;-)

Znów wymieniliśmy pozdrowienia, ukłony i uśmiechy z osobami, które znamy z tanecznych wieczorów w Koperniku, albo z racji... tego, że Polonia w Adelajdzie się zna, przynajmniej z widzenia ;-)
Znów Najlepszy z Moich Mężów zakupił mi pakiecik losów i znów - hurrrrrraaaa!!! - jeden z tych losów wygrał (tym razem mogłam wybierać spomiędzy drugiej i trzeciej najatrakcyjniejszej nagrody wieczoru - za przyzwoleniem Męża wróciłam do stolika z koszem polskich słodyczy i nie tylko ;-).

Co nas zaskoczyło? Otóż, nie mogę napisać, że znów aPL.AUS grał świetnie, bo tak nie było... Grali jakoś tak... niemrawo, jakby wolniej, bez pazura i przytupu, mieli ze dwa przebłyski, ale krótkie. Wokalistka cały ciężar wzięła tym razem na siebie, wokalista podpadł nam baaardzo (przy kilku piosenkach uszy nam więdły niestety), perkusista jakby nie jadł od dłuższego czasu, klawiszowiec całą parę wpuścił tym razem w konferansjerkę, ale do tego się nie tańczy, prawda?

Słowem: mogło być lepiej i mamy nadzieję, że ta wpadka? niedyspozycja? była jednorazowa i odejdzie w zapomnienie przed wrześniem, kiedy to aPL.AUS tradycyjnie zaprasza na Ojcowskie Igry w okolicach Dnia Ojca.

Trzymamy kciuki za powrót do formy, do jakiej się przyzwyczailiśmy i jaką bardzo sobie cenimy (puchar zwycięzcy jak dotąd dzierżą Ostatki 2010 w stylu karnawału brazylijskiego) pocieszeni tymczasem 'Delicjami' z wygranego kosza ;-)

Brak komentarzy :