14 grudnia 2012

Jadą do nas Goście :-D

Od ostatniego Bilansu minęły kolejne pracowite tygodnie.

Ja z radością, ale i kapką niedosytu skończyłam kolejny etap mojej nowoojczyźnianej edukacji - na moim koncie mam już drugi diploma z TAFE :-D  Hihihihi, powieszę sobie nad biurkiem jeszcze jedną ramkę ;-)  Czas pomyśleć o kolejnym szczeblu tutejszej edukacji - ale o tym na razie ciiiiiiii...  Plany się klują ;-)
Pan Dyrektor niezmiennie oczarowuje klientów i panie w biurze swoim nieodpartym urokiem osobistym uzupełnionym talentami: organizatorskim, 'złotorączkowym' oraz coraz solidniejszą znajomością sektora, w którym działa.  Puchnę z dumy, ilekroć o tym pomyślę i to pewnie wyjaśnia, czemu w niektórych ciuchach mi ciasnawo ;-)
Przegapiliśmy w tym roku naszą tradycyjną głodówkę i od jakiegoś czasu snujemy plany, coby to nadrobić (tiaaaaa..., a tymczasem lato nadeszło... 8-0).

Nadchodzi czas nagrody za wytężoną pracę, a mianowicie urlop!  Wbrew tradycji i preferencjom nic jeszcze nie zostało zaplanowane, bo przyjeżdżają do nas goście z dalekiego zimnego kraju i dopiero wspólnie z nimi ustalimy gryplan - gdzie pojedziemy, co zobaczymy i co będziemy robić...  Przygotowaliśmy ze swojej strony listę propozycji bazując na tym, co już znamy i lubimy oraz na tym, gdzie jeszcze nie byliśmy, a chcielibyśmy być :-)

Pogoda wreszcie zrobiła się godna Australii - nad głowami mamy piękny nieskończony błękit nieba oraz gryzące słońce.  Samochodowe okna okleiliśmy ciemną folią, a w sypialni roletę podnosimy tylko podczas odkurzania ;-)  Spacery po plaży uzupełniamy wchodzeniem do wody, ale do ubrania strojów postanowiliśmy jeszcze trochę poczekać ;-)
Podczas ostatniego miesiąca zaliczyliśmy już włączanie na noc wiatraka w sypialni oraz klimatyzacji, żeby nieco obniżyć temperaturę w Chatce.

Wykorzystaliśmy też ostatnie bilety z tegorocznej 'kulturalnej' kupki: byliśmy na fantastycznym przedstawieniu "Ovo" w wykonaniu ekipy Cirque du Soleil.
Dwie godziny ciekawej muzyki i fascynującej mieszanki: choreografii, gimnastyki, sztuki cyrkowej w przepięknej scenografii i efektownych strojach - to zupełnie inne, nowoczesne i porywające oblicze cyrku, które nic nie traci z uroku przedstawień pamiętanych z dzieciństwa, a zarazem prowadzi nas na zupełnie inny poziom wrażeń.
Cirque du Soleil to grupa artystów z Kanady, którzy podbili już serca widzów na całym świecie.  Byli już wcześniej w Australii, tym razem przyjechali z "Ovo".  W Adelajdzie przedstawienia odbywały się od połowy grudnia przez miesiąc.
Siedzieliśmy jak zaczarowani chłonąc świat owadów - po scenie skakały pasikoniki (jeden z naszych faworytów, jeśli chodzi o kostium), pod sufitem wirowały motyle, w pajęczynie urzekały nas baaardzo atrakcyjne pająki, rozbawiły nas mrówki uprawiające akrobacje znoszonymi do mrowiska skarbami (wyglądającymi jak kawałki owoców).  Dwa akty rozdzielone przerwą i seria popisów artystów o bardzo wysokim poziomie umiejętności.  Oczywiście był tam jeden czy drugi drobiazg, uchybienie, ale posłużyły raczej jako kontrast ukazujący mistrzostwo innych ;-)
Niesamowite były też akrobacje na ścianie, po której biegały i skakały wszystkie po kolei owady.  Poruszający był finał, kiedy na scenie pojawili się wszyscy artyści i dołączyli do nich zza kulis członkowie zespołu muzycznego śpiewając i grając na scenie.

Otaczała nas grupa profesjonalistów sprawnie panująca nad zmianą scenerii, ustawianiem przyrządów, rozpinaniem lin, trapezów itp., niesamowita muzyka oraz gra świateł i laserów.  Wow!!!  Bez wahania stwierdziliśmy, że gdy Cirque du Soleil wróci do Adelajdy, postaramy się znów zasiąść na widowni.

Niestety, ten post musi się odbyć bez dokumentacji zdjęciowej, albowiem w połowie grudnia posiałam gdzieś nasz ukochany malutki niezawodny aparacik :-(  
Zrobiłam mały eksperyment na Facebooku i czekam z zaciśniętymi kciukami, kupiliśmy od razu młodszego brata utraconego sprzętu, ale została dziura - ostatnie zdjęcia zgrałam z karty 11 listopada...  :-(  Kolejnych nie ma - buuuuuu...  
Noooo, chyba że Facebookowy eksperyment się powiedzie...

1 grudnia 2012

Lato :-D

Lato w tym roku przyleciało na skrzydłach motyla - ponoć ma ich być dużo, bo podobno mieliśmy tej wiosny sporo gąsienic.  Yyyyyyy, nie wiem - my przegapiliśmy fazę gąsienic...  W pracy, a może odpoczywając po...?

Po kilku dniach z temperaturami w okolicach czterdziestu stopni, po serii przelotnych burz i gwałtownych krótkich opadów deszczu nadszedł 1 grudnia.
Najmilszy w pracy, ja dochodzę do siebie po kolejnym intensywnym tygodniu - zamknęłam jeszcze jeden etap tutejszej edukacji, zaliczyłam w pracy następne projekty - mam na swoim koncie przeprowadzonych szkoleń świeżo dodane do listy sesje.
Pan Dyrektor konsekwentnie realizuje tydzień pracy, który kończy się w piątki w południe i przechodzi w weekend rozgrywkami golfa.
Koty śpią.  W ciągu dnia więcej czasu spędzają w Chatce, bo w środku jednak jest chłodniej.  Za to w ciepłe wieczory bardzo chętnie wychodzą do ogrodu - Popiołek elegancko i dostojnie, z pewną dozą ostrożności, a Aganiok prezentując wygolono-odrastające boki i kulejąc niestety po sławetnej bójce z psem sąsiadów...

Wiem, wiem, Drodzy Czytelnicy, zaniedbałam bloga ostatnio i należy się Wam parę postów uzupełniających Chudzielce Story - dojdziemy do tego mam nadzieję, proszę o jeszcze trochę cierpliwości.

Z racji nadejścia lata Volvik poszedł w ślady samochodu Pana Dyrektora, czyli... szyby zostały oklejone przyciemniającą folią.  Słońcu teraz trudniej zaglądać do środka w ciągu dnia, a ja mogłabym (ale nieeeee, ja taka nie jestem) prawdopodobnie podłubać w nosie stojąc na czerwonym świetle korzystając z nowo uzyskanej prywatności za ciemnymi szybami ;-)

Trawniki znowu skoszone na krótko, w Zielonym Kąciku tradycyjnie niestety więcej porażek niż sukcesów - ze smutkiem pożegnaliśmy i pomidory i ogórki, które mimo naszych wysiłków po raz kolejny przegrały z chorobą.  Zioła rozrastają się jakoś niechętnie, powoli.
Mogę się na szczęście pochwalić, że część storczyków nadal kwitnie, cytrusy mają się dobrze (obecnie przeważają małe owocki, choć gdzie nie gdzie pojawiają się pojedyncze kwiateczki.  W gaiku awokado wyciąga się ku niebu już trzecia roślinka - juuuupiiii - warto było się upierać przy wsadzaniu kolejnych pestek :-)
Z radością patrzę na rosnące kwiatostany na frangipani - ciekawe, czy zakwitną na święta?