Kolejny, trzeci miesiąc za nami, co oznacza kolejny bilans.
Miesiąc minął nam niepostrzeżenie i pod hasłem udomawiania Lawendowej Chatki.
Po opisywanych tu zmaganiach szczęśliwie odebraliśmy nasze rzeczy przysłane z Polski.
Najwięcej czasu zajęły nam porządki, rozpakowywanie i rozlokowywanie rzeczy w nowym domu oraz... zakupy.
Odwiedziło nas kilku fachowców, którzy lepiej lub gorzej uporali się ze stwierdzonymi przez nas usterkami. Sporo rzeczy naprawił, wykonał i usprawnił Najlepszy z Mężów.
Po raz pierwszy mieszkamy w domu z ogrodem, więc 'zielone roboty' dołączyły do domowych zajęć. Miły Mój nadal doprowadza ogród do stanu 'dumy i zadbania' ;-), a ja upiększam kąciki ;-))
W kwestii tysiąca zwierzątek domowych wyraźnie przekroczyliśmy tutejsze normy, albo w naszym wiaderku trafiły się same dziewczęta-anorektyczki. I nic nie pomoże wiedza z biologii, że dżdżownice to obojnaki - nasze się ewidentnie odchudzają ;-) Chyba dokupimy kolejny tysiąc, bo produkujemy całkiem sporo zielonych odpadków, których nasza farma w obecnym stanie nie nadąża przerabiać ;-)) Od domowego kompostu dzieli nas jeszcze parę miesięcy, ale płynny nawóz do podlewania zwierzątka już produkują ;-))
Szkoła nadal cieszy i rozwija Miłego Mego. Dziś po południu studenci piszą test sprawdzający ich postępy poczynione w trakcie tego semestru. Trzymam więc kciuki, a Miły już się cieszy na krótkie wakacje, które zaczną się w przyszłym tygodniu.
Ja nadal szukam pracy, skończyłam moje spotkania z mentorem, który stwierdził, że już niczego więcej nie jest w stanie mi doradzić, że wiem i umiem już wystarczająco dużo, aby skutecznie zakończyć etap rekrutacji... Zobaczymy, czy ma rację i jak długo jeszcze potrwają moje poszukiwania...
Dziś zaczynamy czwarty miesiąc pobytu tutaj. Jutro wraca do nas Popiołek. W najbliższą sobotę odbędzie się Parapetówka.
Mam nadzieję, że nadchodzi czas znalezienia stałej pracy i że już niedługo rytm dzienny w naszej chatce się ureguluje.
Pogoda w czasie ostatniego miesiąca nie skąpiła deszczu i zimna, sporo wiało, chociaż słońce pokazywało się coraz częściej i grzało coraz bardziej w zgodzie z tutejszymi standardami. Wiosna rozkręca się powoli, nie wybucha zielonością jak w starej ojczyźnie, za to nadrabia aktywnością ptaków ;-))
Nasz ogród powoli zaczynają odwiedzać papugi, a ja poluję na fontannę ogrodową z pompką na baterię słoneczną i... idzie mi na razie raczej średnio - wrrrrr... Na razie najwięcej ofert znalazłam... w USA...
Przywieźliśmy już do domu wyczekiwanych zielonych gości, ale poczekajcie jeszcze trochę cierpliwie Drodzy Czytelnicy - pokażę gości, jak tylko skończymy ich zielone domki ;-))
14 września 2009
Trzeci miesiąc przeminął z wiatrem
Etykiety:
Bilans
,
Koty
,
Lawendowa Chatka
,
nauka języka angielskiego
,
ogród
,
papugi
,
szukanie pracy
,
wiosna
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz