Rzucił okiem fachowca i pochwalił postępy. Udzielił mi też kilku rad na przyszłość, więc poczęstowałam Go czym prędzej filiżanką kawy ;-))
Za kilka (3-4) dni należy powtórzyć sikanie trucizną (weed killer) wzdłuż płotka i na płytkach, po czym popryskaną ziemię trzeba od razu przykryć czekającą na użycie słomą fasolową (pea straw) (niestety, dostaliśmy jej za mało - należy ułożyć warstwę ok. 10 cm, więc potrzebujemy dokupić pewnie drugie tyle, ile mamy). Bruce podpowiedział, gdzie możemy w korzystnej cenie uzupełnić brakującą słomę.
Drobne kolorowe kwiateczki, które do dziś mnie cieszyły, okazały się wrogiem naszego trawnika i Bruce zalecił potraktować je odpowiednim środkiem (weed and feed) - szkoda mi ich, bo robiły takie łąkopodobne wrażenie, ale jeśli miałyby całkiem wyprzeć trawę, to faktycznie, nie można im na to pozwolić...
Bruce pochwalił nasze przedsięwzięcie z tysiącem zwierzątek i lawendowy kącik przed domem ;-), wskazał najlepsze miejsce dla doniczek z ziołami i nie tylko. To nie tylko fachowiec, ale i zapalony ogrodnik - lubi swoją pracę i sprawia mu ona przyjemność. Nawet jeśli nie liczy już na to, że dostanie od nas zlecenie, to wyczuł w nas widać 'chętne dusze' - wpada przy okazji robót po sąsiedzku na kawę i chętnie odpowiada na moje ogrodowe pytania. To miłe ;-)
Od Lawendowa Chatka |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz