14 czerwca 2009

Dwie dziurki w nosie i zaczęło się ;-)

Pierwszy samolot wystartował w czwartkowe przedpołudnie.

Na lotnisku pożegnały nas słodko-gorzkie uśmiechy, łezki w oku, Mama kreśląca na naszych czołach znak krzyża - tradycyjnie i po polsku, a potem razem z Tatą i Artystami Obiektywu - Anią i Piotrem - machająca na pożegnanie z tarasu widokowego. Całości dopełniały serdeczne SMSy oraz wspomnienia licznych imprez pożegnalnych z ostatnich tygodni.
Oj, poświętowaliśmy godnie, pożegnaliśmy się z większością Bliskich, choć kalendarz miał swoje okrutne prawa i nie dla wszystkich wystarczyło czasu.

Od Zdjęcia Bloggera

Londyn powitał nas strajkiem metra, unieruchomił na Heathrow w oczekiwaniu na kolejny lot. Pozwolił zasmakować po raz pierwszy nowego poziomu obsługi klienta oraz poznać bliżej Agnieszkę i Wojtka. Nasi nowi znajomi byli w drodze na swoje wakacje, które skończą się w mieście, do którego my jedziemy bezpośrednio. Na kawę zatem już jesteśmy umówieni ;-)
Minusy Londynu?
Brak dostępu do darmowego Wi-Fi na lotnisku.
W tej jedynej kwestii okazało się, że Kraków rozpieszcza swych mieszkańców i gości...

Wieczorem ruszyliśmy w dalszą drogę. Od tej pory opiekował się nami Nasz Ulubiony Przewoźnik. Zostaniemy z Qantasem na zaś - zdecydowanie podbili nasze serca.

Droga na spotkanie naszej Przygody obejmowała cztery przeloty i trwała ponad dobę, ale było warto.
Dotarliśmy do ostatniego lotniska, przeszliśmy przez procedury bezpieczeństwa, oddaliśmy ostatnie wypełnione kwestionariusze i usłyszeliśmy profesjonalnie wypowiedziane "witamy". Na lotnisku powitali nas przyjaciele oraz agent. Razem pojechaliśmy do mieszkania, w którym zostaniemy na najbliższe 12 tygodni - taksówką na koszt rządu, z taksówkarzem, który podjął się roli ambasadora Naszej Nowej Ojczyzny - opowiedział nam o mieście, o tym, gdzie co kupić, o oceanie, rowerach, pogodzie i o kupowaniu samochodu ;-)

Nowe mieszkanko Owocówką nie jest, ale ma pewien potencjał. Ma dwie sypialnie, salon, kuchnię i łazienkę, a co najważniejsze - gości w nim sporo słońca ;-)

Od Zdjęcia Bloggera

Ocean dmuchnął nam w twarze i dusze swoim świeżym oddechem; ulice i ogrody pokazały swoje skarby, czyli mega rośliny, które do tej pory widywałam w doniczkach, w zupełnie innych rozmiarach; z utęsknieniem czekam na tutejsze "wróble", na razie zobaczyłam, powiedzmy, "gołębie", czyli... pelikany.
Brzmi fajowo, prawda?
I tak już będzie ;-)

Pogoda była zaskakująca - wbrew prognozom świeciło słońce na czystym niebie. Wiał chłodny wiatr, ale sweter i polar wystarczyły ;-)

Od Zdjęcia Bloggera
Od Zdjęcia Bloggera
Od Zdjęcia Bloggera
Od Zdjęcia Bloggera

Zaliczyliśmy pierwszy lunch (kuchnia grecka na początek) oraz pierwsze zakupy - mamy zapas jedzenia na kilka dni (na razie nie z placu, na którym spodziewamy się znaleźć nowości ;-), nową pościel i ręczniki.
Drobne rzeczy, a jak cieszą ;-)

Brak komentarzy :