Wyprawiliśmy się na plażę.
Pluskamy się w wodzie, przeskakujemy fale, gramy w gry słowne (tak, tak angielskiego można się i w wodzie uczyć ;-), tworzymy całkiem sympatyczną grupkę.
Pewnie dlatego sąsiedzi z grupki na prawo od nas krzyczą do nas: hello, hello! i machają rękami. Odkrzykujemy hello! i też do nich machamy.
A jednak chodzi o coś więcej, bo nadal machają i pokazują na wodę za naszymi plecami.
Hmmm... Patrzymy we wskazanym kierunku, a tam... cień całkiem sporych rozmiarów.
Słodka Julka zaczyna piszczeć i rzuca się w kierunku brzegu, a pozostali się przyglądają cieniowi, który po chwili okazuje się... płaszczką.
Całkiem spore stworzenie, metr średnicy ma jak nic.
Spokojnie przepływa za nami, a my zaczynamy machać do sąsiadów po lewej i krzyczymy do nich: hello! hello!
Odmachują, a jakże ;-))
Pokazujemy na wodę za nimi, oni kojarzą chyba jednak nieco wolniej niż my, więc Ostatni z Moich Mężów dodaje z głębi serca: Not shark! (Nie rekin!).
Sąsiedzi zrozumieli, płaszczka przepływa dalej,
sąsiedzi krzyczą w swoje lewo: hello! hello!,
a my rozpoczynamy dyskusję: czy takie płaszczki to mogą człowiekowi zrobić krzywdę?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz