22 września 2009

Wiosenny promyczek

Siedzimy z Popiołkiem przy komputerze wieczorową porą i grzejemy się nawzajem. Ja w golfiku ratunkowym, przede mną kubek z gorącą herbatą, a za oknem leje deszcz i szaleje wiatr. Cały tydzień ma być taki zimny (w tej chwili - 21:30 i 11 stopni...) i paskudny, chociaż dziś było ciut ładniej niż wczoraj, z okresowymi uśmiechami słońca, a w niedzielę już z powrotem powinno być ładniej (kroi się wycieczka). Wczoraj za to od rana lało i wiało z burzą w tle, ulicami płynęły strumienie wody, a autobus, którym wracałam z pracy miał mokre siedzenia i... włączoną klimatyzację - a co? ;-))

No i tak z tego zimna się trzęsąc, wracam z sentymentem do ostatniego weekendu. Piękne słoneczne i ciepłe dwa dni - w sobotę impreza, a w niedzielę - inauguracyjna wycieczka rowerowa deptakiem wzdłuż oceanu.
Pojechaliśmy od nas w stronę Portu Adelaide - zawróciliśmy w dzielnicy Semaphore, koło starego uroczego molo, mijając po drodze całkiem wielu plażowiczów oraz, nawet, amatorów kąpieli.

Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2

Adelaide mrugnęła do nas po raz pierwszy łobuzersko: zapowiadając uroki sezonu, a my uwierzyliśmy, że to już tuż tuż...

Miło było pomarzyć, poniedziałek ściągnął nas na ziemię...

W kwestii innych postępów i zmian: Najlepszy ze Studentów zaliczył pozytywnie pierwszy semestr w szkole i awansował na kolejny poziom, a ja usłyszałam, że moje tymczasowe zastępstwo za koleżankę na urlopie zmienia się niniejszym w kontrakt do końca roku ;-))
Lokalne doświadczenie, przybywaj, czekam przy biurku ;-))
Uffff, chwilowo nie trzeba wysyłać aplikacji o pracę i trzymać fasonu przy odczytywaniu odpowiedzi odmownych...

Popiołek coraz swobodniej się czuje w nowym domu, je już całkiem normalnie, mruczy prawie bez przerwy i... smutno Mu bardzo, kiedy wychodzimy do pracy - namawia nas wtedy na zabawę: zostańcie, będzie fajnie, obiecuję, a nam tak ciężko odmawiać...

Brak komentarzy :