27 września 2009

Czwarte mgnienie wiosny

Kolejny tydzień dobiega końca, za nami bardzo produktywny weekend.
Wprowadziliśmy dziś z Najlepszym z Moich Mężów nowe rozróżnienie czasowe: na co poświęcamy czas, gdy pogoda jest ładna, a na co - gdy jest brzydka.
Otóż, w pierwszym wypadku są to oczywiście wycieczki i poznawanie Nowej Ojczyzny, w drugim wypadku są to wycieczki... po zakupy. Hmmmm...

W ten weekend pogoda nie dopisała - było zimno, choć pokazywało się słońce, ale zwykle na krótko i po to, by zapowiedzieć deszcz. Planowana wycieczka do ogrodów botanicznych Cleland została przełożona na 18 października (w zeszłym roku o tej porze spacer się pięknie udał, wśród pięknie kwitnących roślin i w temperaturze około 25 stopni...).
Co zatem zrobiliśmy? Podsumowaliśmy, co by tu jeszcze można w Lawendowej Chatce upiększyć i wyruszyliśmy do sklepów.

Tutejszy odpowiednik Praktikera, czyli Bunnings powinien nas już uhonorować jakimś Dyplomem Wiernego Klienta - już sprzedawcy nas rozpoznają (tym bardziej, że zwykle męczymy ich pytaniami o różne dziwne rzeczy, zwykle dziwne dlatego, że tłumaczę w sposób opisowy ;-))
Każde z nas ma w tym sklepie swoje ulubione rejony - Mistrz Projektów uzupełnia narzędzia i materiały, ja zmykam do części ogrodowej. Dodam jeszcze, że jeździmy do kilku różnych sklepów o tej nazwie, bo w różnych lokalizacjach mamy ulubione działy ;-)

Kolejnym odwiedzanym przez nas regularnie miejscem jest IKEA, a zwłaszcza jej część wyprzedaży artykułów uszkodzonych. Tutaj przeceny rzeczywiście są przecenami, a okazje trafiają się naprawdę niezwykłe - towary przecenione 50% z powodu... uszkodzenia zewnętrznego opakowania ;-))
W ten sposób w kuchni w miejsce nielubianych zasłonek pojawiła się żaluzja, drugi zakup czeka na swój debiut, czyli montaż, więc jeszcze chwilę potrzymam Was w niepewności Drodzy Czytelnicy.

Od Lawendowa Chatka
Od Lawendowa Chatka

I jeszcze jeden sklep ulubiony: Cheap as Chips. Załoga z Jetty Road to super sympatyczni ludzie, na czele ze swoją Panią Manager. A towary? Wśród 90% marnej jakości tanich produktów, których raczej nie warto kupować, da się wypatrzyć rzeczy warte obejrzenia, jeśli nie kupienia, niektóre z nich są nawet takie same, jak w innych sklepach, ale o znacznie przyjaźniejszej cenie.
Nasz debiut w Cheap as Chips to zakup stołu do jadalni i sześciu krzeseł, które bardzo dobrze nam służą ;-) Narzędzia do ogrodu, wiszące koszyki w sercu domu, artykuły biurowe do posegregowania dokumentów, nowy zegar do kuchni, miski Popiołka itp itp., a szczególnie koszyki różnego rodzaju.

W sobotę odwiedziliśmy polecone ostatnio przez Piotrka Centrum ogrodnicze Cost Less Plants na Marion Road. Rzeczywiście, sporo tam roślin, sporo artykułów ogrodniczych i rewelacyjny sprzedawca, którego natychmiast nazwaliśmy na wewnętrzny użytek Szalonym Zielonym z Marion ;-)) Co do cen - szaleństw nie było ;-)) Kupiliśmy jedynie środek przeciwko mszycom, który w Bunnings okazał się... 6 dolarów tańszy...

Całkiem blisko domu, na rogu Morphet i Mooringe Road, mamy kolejne centrum ogrodnicze z niesamowitą ofertą doniczek wszelkich gabarytów, fontann i ozdób ogrodowych oraz ziemi, torfu, kompostu i różnych rodzajów tego, co tutaj zwie się mulch, czyli posypko-wyściółki układanej na ziemi, aby zatrzymać wilgoć i rozwój chwastów (pamiętacie naszą słomę fasolową?). Tutaj planujemy kupić ziemię do ciągle pustych beczek, które cierpliwie czekają w ogrodzie. W ramach zakupu można bezpłatnie wypożyczyć przyczepę na czas około dwóch godzin, by zawieźć towar do domu.

Od Lawendowa Chatka

Projekty domowe zrealizowane w czasie weekendu:

- Naczelny Inżynier dokończył mocowanie latającego dachu - teraz wiatr może sobie wiać, my już nie podskakujemy przy każdym stuknięciu, bo... nic już nie stuka,

Od Lawendowa Chatka

- drzwi frontowe zostały fachowo uszczelnione i wewnątrz jest spooooro cieplej, bo zamarły przeciągi ;-)
- ze specjalną dedykacją dla Olimpii Małej i Dużej - łazienka już się zamyka, klamka jest umocowana i zawiasy wyregulowane, nikt nieproszony nie wtargnie w trakcie korzystania z toalety ;-))
- w kuchni nie ma już ohydnej zasłonki - jest śliczna żaluzja ;-)
- drzwi do ogrodu za domem zamykają się i otwierają tak, jakby były zmienione na nowe, nawet Popiołek może sobie sam poszerzyć przejście, kiedy wychodzi na spacer (my zasuwamy, bo jest zimno ;-)).

Projekt ogrodowy zrealizowany w czasie weekendu: zakupione boronie (moja miłość od pierwszego zwąchania ;-) rosną już sobie w ogrodzie przed domem, pachną i cieszą oko.
Tu dostrzegam poważną słabość Internetu i bloga jako medium - tak żałuję, że mogę zamieścić zdjęcie, a nie mogę dołączyć próbki zapachu :-((

Od Lawendowa Chatka

Poza tym:

- beczki i cytrusy nadal czekają,
- przywieźliśmy do domu sadzonki truskawek i cukinii, które też na razie czekają,

Od Lawendowa Chatka

- kolekcja storczyków liczy już 7 sztuk i są to same cymbidia (na razie ;-)

Od Lawendowa Chatka
Od Lawendowa Chatka
Od Lawendowa Chatka

- nasza dżdżownicowa farma weszła już na drugie piętro ;-)
- Zaginiony Bruce się w końcu odezwał - zatrzymały Go deszcze, ma spiętrzenie w grafiku, ale o nas pamięta i postara się dotrzeć w tym tygodniu

- Popiołek rozwija się w nowej roli Kota Pozadomowo-Ogrodowego ;-0, czasem zdarza Mu się rozbrykać i wtedy... ucieka przed Pantusiem, który usiłuje zagonić kota z powrotem do domu. Szczególnie odważny Popiołek robi się wieczorową porą ;-)

Od Lawendowa Chatka

1 komentarz :

Malgosia pisze...

Gratuluję kolekcji storczyków, choc pojęcia nie mam czy, że to są same cymbidia to dobrze czy źle ;)