25 listopada 2008

Zima w Grodzie Kraka i nie tylko

W sobotę przyszła zima. Przyszła bardzo nastrojowo i starczyło tego nastroju na cały weekend. Śnieg przykrył drzewa, na jakiś czas także trawniki i żywopłoty, i pozwolił nam się przedświątecznie rozmarzyć... Płatki tańczyły w powietrzu, słońce świeciło, a śnieg nie topniał od razu, bo padał całkiem gęsto, ładnymi, dużymi, miękkimi płatkami.
Chudy Mąż zaczął w związku z zimą i śniegiem wcześniejsze wychodzenie z domu do samochodu - ja kończę makijaż, wychodzę, a tam samochód już cieplutki. Ale nie żeby odśnieżony - część robią wycieraczki, a część - umiejętne uchylanie szyb i podgrzewanie lusterek. Słowo daję: młodnieję razem z Nim, jak widzę te zabiegi chroniące przed użyciem miotełki i skrobaczki do szyb - to byłoby takie konwencjonalne ;-))

Drogowcy - odpukać - wzięli sobie do serca zeszłoroczne wpadki i udostępnili kierującym drogi i ulice.
Szkoda, że politycy nie wzięli przykładu z drogowców i nie skupili się na swych podstawowych zajęciach... Jedna posłanka przed atakiem zimy zabezpieczyła się herbatką z prądem (może nawet z pominięciem herbatki...) i tak oto zabezpieczona udała się do pracy (bo czymże innym jest sejm dla posłanki?) - i co? I kolega poseł z tej partii skontrował na odlew z właściwym sobie wdziękiem (?), że on to nie tak zabezpieczonego widział takiego jednego posła z PO, i też w sejmie go widział...
Dla dopełnienia obrazu polskiej polityki wypełnionej wyrazistymi sylwetkami nasz prezydent tym razem błysnął w Gruzji, gdzie prawie wywołał wojnę głosząc światu, jak to on uchem swem wykształconem (po wojskowemu) potrafi rozróżnić serie z broni maszynowej i orzec ponad wszelką wątpliwość, czy one rosyjskie były, czy nierosyjskie.
I nie dość, że umie rozróżniać, to na konferencji prasowej ogłosił czem prędzej, co jego wykształcone ucho rozpoznało...
No i jakby kolps mamy...

Dojrzewają we mnie ochoty piernikowoświąteczne...
Czas już ku temu odpowiedni, śnieg za oknem dodatkowo mnie zachęca.
Rzuciłam dziś wstępne hasło znajomym Artystom Czarodziejom , których z dumą wielką zaliczamy do grona naszych przyjaciół ;-) W ich magicznym domu przywoływaliśmy minionej wiosny Wielkanoc malując i zdobiąc na sposoby wszelakie jaja świąteczne. Pyszna zabawa i superowe spotkanie towarzyskie.
I teraz Ania zgodziła się ze mną, że robienie świątecznych pierników w ludzkiej kupie sympatycznej też będzie miłe i stymulujące ze wszech miar. Suuuper.
Dzięki Mojej-Wirtualnej-Rodzinie, która jest skarbnicą wiedzy wszelakiej, mam już nie tylko przepisy na świąteczne pierniki, ale i namiary na Allegro do piernikowych ozdób: lukru, koralików, perełek, guziczków itp.

Wczoraj realizowałam cotygodniowy projekt piekarnia i... jemy pieczywo z zamkniętymi oczami ;-) Po pierwsze: takie pyszne, że oczy się same z rozmarzenia zamykają, ale po drugie: całe szczęście, bo z wyglądu to mi pieczywko wyszło takie sobie.
A dlaczego?
Ci, którzy czytali książki o domu nad Rozlewiskiem, przypomną sobie zapewne, jak to Małgosia chleb z Mamą piekła i jak to się dowiedziała, co i jak z tym chlebem i że czasem kobieta powinna raczej pójść do sklepu ;-))

1 komentarz :

k911 pisze...

no TAKI mąż to skarb :)