13 listopada 2008

Czym będzie Księgozbiór

Wymyśliłam blogowi kolejną grupę postów. Księgozbiór będzie uzupełnianą na bieżąco listą przeczytanych przeze mnie książek, z krótkimi komentarzami (subiektywnymi na wskroś).

Dawno dawno temu powstał w mojej głowie taki obraz: spore ciemnawe pomieszczenie, a w nim regały typowo biblioteczne. Niestety, dużo bardziej rzucają się w oczy puste miejsca na poszczególnych półkach i półki puste w ogóle (ouuuuupppssss) - tak właśnie wyobrażam sobie mój księgozbiór - zbiór książek przeczytanych, gdzie puste miejsca to oczywiście książki nieprzeczytane...
Nie poddałam się jednak i wciąż dokładam kolejne tomy - pracowicie dodaję kolejne książki stawiając je na różnych regałach i na różnej ich wysokości. Chociaż, pamiętam zaliczyłam kiedyś potworny dołek - było to na początku studiów, gdzie trafiłam jako zadowolona-z-siebie-laureatka-kolejnego-szczebla-olimpiady-polonistycznej-z-indeksem-bez-egzaminów. Porozglądałam się wśród (widzianych we własnej wyobraźni) regałów koleżanek i kolegów z roku - licznych, gęsto i metodycznie zapełnionych, tchnących intelektualizmem najwyższych lotów, wyrobionym gustem czytelniczym oraz sprecyzowanymi zainteresowaniami naukowymi i oniemiałam czując narastającą panikę, że ja wciąż jestem na etapie uzupełniania warsztatu, podstaw i że zapełnianie mojej biblioteki przypomina chęć zasypania ziejącej otchłani poprzez wrzucanie w nią żwiru...
W moim księgozbiorze pewne widziane w innych działy nie istniały w ogóle, nie reprezentowała niektórych nawet jedna książka...
Na szczęście udało mi się wyluzować, ochłonąć i zrozumieć, że prawdopodobnie i u mnie są takie książki, których nie przeczytali inni...

Po tym, jak poznałam serię o Hannibalu Lecterze i o jego muzeum pamięci, tylko się utwierdziłam w przekonaniu, że idea jest słuszna, tylko mnie biegłości nie dostaje, aby nad tym zapanować ;-) Bo ludzki mózg na pewno daje nam takie możliwości - jeszcze tylko nie umiemy efektywnie z nich korzystać.
Podobno chińscy lekarze kształcili swoich następców rozwijając stopniowo ich pamięć: chłopcy od dzieciństwa zabudowywali swoją wyobraźnię regałami, potem wizualizowali poszczególne półki, później szufladki (jak i w naszych starych aptekach), a w nich układali kolejno pakieciki. Po zakończeniu wieloletniej nauki byli w stanie 'podejść' do wybranej półki, wysunąć szukaną szufladkę i wybrać konkretny pakiecik ziół potrzebny jako składnik danej mikstury - ech, ależ przyjemnie pomarzyć...
Czy nie byłoby wspaniale na podobnej zasadzie podejść, zdjąć z półki wybraną książkę i przeczytać? Prawda jest jednak taka, że szybko zapominam tytuły, a jeszcze szybciej treść. Wracając do wielu książek poznaję, że już to czytałam, ale niestety - treść już mi umknęła... Niby mam niespodziankę po wielekroć, ale mimo wszystko szkoda.

Książki towarzyszyły mi od zawsze. Już jako dziecko miałam sporą biblioteczkę. Ceniłam książki, wśród nich najbardziej te z dedykacjami i cieszyło mnie, gdy dostawałam je w prezencie.
Czytać sama nauczyłam się z pewnymi oporami na początku podstawówki, ale za to raz rozpędzona, nie zwolniłam do dziś ;-)

Pamiętam okres, kiedy wieczorami czytałam przed snem młodszej siostrze i dopiero po "zaliczeniu" przez nią należnej jej porcji, mogłam zabrać się za swoją książkę. A że takiego malucha nie oszukasz, nie przyśpieszysz, nie opuścisz ani kawałka, ba, wyrazu - więc moje nastawienie bywało różne ;-)

Mam nadzieję, że moją pasję czytelniczą uda mi się kiedyś przekazać Juniorowi. Wiem, ile daje człowiekowi pasja czytania, oczytanie, "opatrzenie się" z językiem, "osłuchanie" ze sposobem mówienia poszczególnych autorów lub/i stworzonych przez nich bohaterów.

No dobra, tu nastąpi przeklejka z pewnego Ciepłego Miejsca podsumowująca mój czytelniczy październik, a potem dopiszę jeszcze coś i będą to już pisane na bieżąco oryginalne blogowe twory ;-)

Brak komentarzy :