Na niedzielę przedstawiłam propozycje pozamiejskie ;-), a raczej: propozycje z obrzeży Adelajdy, bo administracyjnie to nadal obszar
metro, czyli miejski ;-)
Wybór padł na
park krajobrazowy Morialta (w języku Aborygenów z plemienia Kaurna
Morialta oznacza 'biegnąca woda'). Wąwóz z trzema wodospadami przecina system szlaków spacerowych o różnym stopniu trudności. My odwiedziliśmy to miejsce po raz pierwszy (i, mamy nadzieję, jeden z wielu) i wybraliśmy jedną z szerokich pętli.
Park Morialta leży około 10 kilometrów na północny-wschód od centrum Adelajdy na terenie, który był kiedyś własnością prywatną, i który właściciel przekazał miastu dla stworzenia publicznego rezerwatu przyrody. Śmialiśmy się, że to nowoojczyźniana wersja wycieczki do Ojcowa, czy w podkrakowskie Dolinki.
Pogoda znowu była po naszej stronie :-) Nad głową mieliśmy nieco zachmurzone niebo, ale słońce dzielnie świeciło przez cały dzień, a bardziej strome fragmenty szlaku powodowały, że rozsuwaliśmy zamki bluz :-)
Widoki przepiękne, w powietrzu zapach eukaliptusów i kwitnącej na biało rośliny, której słodki zapach kojarzył nam się z kwitnącą lipą.
Zabawne, bo tłem naszego zimowego spaceru była soczysta zieleń świeżej trawy, koniczyny i mchu.
Wodospady przyjeżdża się tu oglądać od późnej jesieni do wiosny - w lecie trwa 'pora sucha' - wodospady mają wolne ;-)
Dzisiejszy spacer zajął nam około trzy godziny. Z licznymi przerwami na napawanie się widokami i robienie zdjęć. Ze ścieżki schodzi się na liczne punkty widokowe. Można skręcić i dojść bliżej do wodospadu, można zejść na dno wąwozu, czy też zajrzeć do wnętrza 'jaskini' ;-)
Do parku przyjeżdża się samochodem i stąd, z dużego parkingu rusza się w wybraną stronę.
Niektórzy chodzą, niektórzy biegają, jeszcze inni wspinają się na skałki.
Mijaliśmy ludzi w różnym wieku, w różnych butach ;-), większość robiła zdjęcia, niektórzy mieli lornetki, bo w Morialta żyje wiele gatunków ptaków.
Aaaaa, no i jeszcze jeden bonus: dzisiejszy spacer 'otworzyły' i 'zamknęły' koala - jeden spał na drzewie niedaleko miejsca, gdzie zaparkowaliśmy, drugiego wypatrzyliśmy tuż przy końcu trasy.
My sobie spacerowaliśmy nowoojczyźnianą zimową porą, a gdzieś tam daleko, w starej ojczyźnie padał deszcz i kolejne obszary zalewała woda...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz