Tydzień mijał za tygodniem, słonko świeciło, aż tu nagle... Nadeszła zima.
Zgodnie z tutejszą tradycją, pierwszy dzień nowej pory roku ilustruje, na czym ta nowa pora roku będzie 'pogodowo' polegała - i tak, wczoraj, w pierwszy dzień zimy, deszcz padał prawie bez przerwy. Taki porządny, gęsty deszcz, kiedy niemal słychać, jak trawa rośnie :-) Wieczorem pomiędzy chmurami widać było trochę gwiazd, ale do deszczu dołączył wiatr - ten nieprzyjemny zimowy - przenikliwy i zimny.
Oczywiście, że nie narzekam, tylko opisuję. Jakże mogłabym narzekać, kiedy pogoda w tym roku naprawdę nas (tfu tfu) rozpieszcza. Lato długo się wahało, zanim odeszło, jesień była pełna słońca i wysokich temperatur. Trawa odrosła dzięki deszczom, ale jesienne chandry, przeziębienia i inne takie ominęły nas szerokim łukiem.
Poza tym, po wczorajszym, oficjalnym 'otwarciu', dziś już wróciliśmy do tegorocznej łagodnej wersji pogodowej - przetarło się słońce, szemrze fontanna, drą się ptaki. Wyszłam rano w piżamie przywitać poranek
(yyyyy, późny poranek...) i musiałam jednak wrócić po bluzę, ale przedtem skorzystałam z pięknego światła i obfotografowałam odświeżone deszczami cytrusy. Lemonka dzierży puchar zwycięzcy w kategorii: kwitnienie, za nią cytryna. Czerwone pomarańcze nabierają coraz piękniejszego koloru i jest ich naprawdę sporo, tradycyjne - pozostają nieco z tyłu - zarówno pod względem ilości owoców, jak i stopnia dojrzałości ;-) Mandarynka, zgodnie z niechlubną tradycją, przygotowuje jeden owoc ;-)
Trawnik znów dumnie zazieleniony, Najlepszy z Golfistów uformował sobie nawet
green do ćwiczeń ;-), z którego korzysta na zmianę z kotami - koty uwielbiają tam leżeć 'niewidzialne', 'ukryte', czając się na ptaki, którym się ciągle wydaje, że to ich ogród... ;-)
W pergoli festiwal fikusów - zanim sięgnęły dachu, przycięliśmy obie rośliny i teraz nowe pokolenie już w doniczkach lub jeszcze w wazonie, gdzie powolutku przybywa korzeni na samodzielne doniczkowanie.
Storczyki? Imieninowy kwitnie w wersji
kwiat solo i rozwija nowy pęd powyżej, fioletowy zeszłoroczny rozwija pęd z gałązkami bocznymi, najnowszy bordowy - jeden pęd kwitnie, drugi przygotowuje pąki.
Przed domem w skrzynkach z sukulentami - szaleństwo! Chodzi mi po głowie pomysł poprzycinania tej rozbuchanej gęstwiny, ale wciąż się waham. Z sentymentem wspominam początki tych kompozycji...
sierpień 2010
wrzesień 2010
czerwiec 2013
W lasach grzyby, spóźnione w stosunku do poprzednich lat, powoli się rozkręcają. Las zielenieje i podszycie coraz bujniejsze, gęstnieje mech, w powietrzu wreszcie czuć jesień i grzyby.
Przywozimy do domu kolejne porcje rydzów i maślaków, przyjechały też pierwsze prawdziwki. Imponujących rozmiarów, świeże i zdrowiutkie, ale... po jednej sztuce na wyjazd (jak dotąd, mam nadzieję).
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz