Ha, idąc przez molo w pewnej chwili zobaczyłam nawet swój cień, czyli słońce przebiło się i nad Glenelg.
Na piasku siedzi po turecku matka z niemowlęciem na kolanach. Dwójka starszych dzieciaków tuż obok ryje rękami w piasku wznosząc jakieś budowle lub biega strasząc mewy, które, po australijsku wyluzowane, niechętnie i jakby od niechcenia odfruwają najbliżej jak się da, tyle zaledwie, by umknąć dzieciom.
Od Zdjęcia Bloggera |
Od Zdjęcia Bloggera |
Linia tramwajowa jest chwilowo nieczynna z powodu remontu części torowiska. Za to na placu (nie wiem, czy nazywają go ratuszowym, ale można by, z racji ratusza zbudowanego w jednym z rogów placu) na jednej z ławek siedzi starszy Chińczyk i gra na flecie typowo tamtejszą muzykę. Chyba gra, bo lubi, nie widziałam żadnego pudełka ani kapelusza. Ilustruje muzyką to, co widzi? Wyraźnie cieszy go trwająca chwila i widziana scena.
Pora lunchu, lodziarnie w pełnym rozruchu, kurtki noszą głównie ci, których akcent najbardziej różni się od rodzimego, podobnie jak i wygląd. Dzieci często ubrane jak w chłodniejsze dni lipca w starej ojczyźnie ;-)) Restauracje przyciągają zapachami, które przenikają na ulicę i mieszając się współtworzą klimat tego miejsca. Przy ławkach ze stolikiem obok grającego Chińczyka siedzi rodzinka i zajada się kanapkami. Bardzo urokliwy obrazek.
Molo to obowiązkowy punkt programu przy każdej wycieczce w okolice Jetty Road. Rzut okiem na ocean także.
Wczoraj przybył kolejny punkt - przy sąsiedniej uliczce na jednym z drzew wokół skweru ktoś zawiesza specjalne kolby ziaren (takie 'zlepki' w kształcie walca), które baaardzo doceniają moje ulubione kolorowe 'wróble'. Żal przejść i nie przystanąć, by rzucić na nie okiem. A może to się kiedyś nudzi i powszednieje? Oby nie ;-))
Od Zdjęcia Bloggera2 |
Ufffff, wysłałam pierwszą aplikację w sprawie pracy. Przygotowania kosztowały mnie sporo czasu, wysiłku i ... siły woli, ale udało się zdążyć na czas. Mając potwierdzenie, że odebrali i będą rozpatrywać pozostaje mi cierpliwie czekać i ogłosić akcję megatrzymania kciuków. Ogłaszam zatem i proszę o megakciuki. Zadajmy kłam powszechnej opinii, że trwa kryzys i ciężko o pracę ;-))
Mam nadzieję, że włożony w przygotowania wysiłek zaprocentuje i kolejne odpowiedzi na inne aplikacje powstaną szybciej i będą mnie kosztowały mniej ;-))
Na razie mam na oku jedno ogłoszenie.
Ale, ale, ja tu gadu-gadu, a już najwyższy czas przyjrzeć się z bliska zawartości spiżarni i pomyśleć o Mężu, który za parę godzin wróci do domu po pracy z nadzieją na kolejny pyszny, zdrowy i sycący obiad ;-) Hmmm, co my tu mamy...?
4 komentarze :
I co było na obiad Kochana?
Opowiedz coś o odkryciach smakowych i kulinarnych szaleństwach, o tym wszystkim - co my spróbujemy, pod warunkiem zapełnienia słoika olbrzymich rozmiarów, dużą ilości brzęczących monet... :-))))
Tutaj, w Krakowie ciepło - choć zapowiadają opady :-)))). Lato.
Witam Was Kangurki Kochane!
Mam nadzieję na samym wstępie mojej krótkiej wypowiedzi, że spodoba Wam się moje nowe określenie? Uważam że jest slodkie. W grodzie Kraka - kicha- pada deszcz. No ale dobrze że pada bo dawno nie lato- ostatnio było oberwanie chyba w piątek. Spieszę przyłączyć się do akcji trzymania kcików, mając nadzieję że moje dwa kciuki - jeden lewy i jeden prawy - coś dadzą. Potem przyłączę się też do stadka smoków jak za kumam o co chodzi. :) Póki co pozdrawiam z geriatrii i dalej sobię pijąc kawkę popatrzę na deszczyk - ot takie sobie zajęcie.
U Was też takie mrozy ;)?
http://wiadomosci.onet.pl/2004607,12,item.html
Pozdrowienia serdecznie z deszczowego Krakowa :)
Hej hej :) dawno mnie tu nie było a tu tyle wpisów do nadrobienia, OMG!!
Kochani trzymam kciuki, wzmocniona o kciuki Zosinki i Tośka, więc pomóc muszą :D
Przed chwilą zobaczyłam galerię - 500 zdjęć?? Chyba muszę dziecko sprzedać, żeby je przeglądnąć :D
Buziaki:*
Prześlij komentarz