No cóż, w końcu i mnie zmogła nowoojczyźniana grypopodobna infekcja...
Brrrrrr, okropne trzy dni i noce, ale teraz powoli powoli wracam do życia - nadal na zwolnieniu, nadal okrutnie słaba, ale już widać światełko w tunelu.
Jako że samopoczucie już lepsze, jako że słońce świeci obiecując, że wiosna już tuż tuż, jako że niebo cieszy błękitem i że światło w ogrodzie cudowne, ubrałam się na cebulkę, zabrałam ulubiony komputerek i dalejże omiatać pajęczyny na blogu ;-)
Najpierw troszkę uzupełniłam galerie zdjęć, teraz przeglądam te zdjęcia i wymyślam, co by tu dopisać najpilniej ;-)
Aganiok goni się z ptakami, Popiołek patroluje granice, wiatr szumi w eukaliptusach. Jasno, słonecznie i wciąż rześko, czyli jak to mawiają krasnoludki, na tę wiosnę to chwilę nam jeszcze przyjdzie poczekać...
Najmilszy z Moich Mężów gra w golfa w sąsiedniej Wiktorii na męskim wyjeździe kondycyjnym ;-)
Ja w końcu obejrzałam w Internecie zaległe odcinki MasterChefa i wiem już, jak Brent wygrał z Laurą tegoroczny finał.
Piszę 'obejrzałam', bo miałam przyzwolenie Najmilszego - przed swoim wyjazdem dokończył oglądanie sam, kiedy ja zmagałam się z chorobą.
Wcześniej oglądaliśmy razem, z Internetu, bo głównie z powodu moich studiów nie mogłam sobie pozwolić na spędzanie wieczorów przy telewizorze, oglądając program na bieżąco. Lubimy MasterChefa od zawsze, a tegoroczna edycja była naprawdę znakomita: bardzo wysoki poziom uczestników właściwie od samego początku konkursu, sympatyczna grupa i ciekawy program.
W tle wisienka na torcie, czyli wygrana Agnieszki Radwańskiej w Montrealu :-) I to jak wygrana, z jaką klasą! Brawo!
Nasz sąsiad George niedługo wraca z urlopu w Grecji. Jest nie tylko fanem tenisa, ale i fanem naszej tenisistki - będzie okazja do ciekawej rozmowy :-)
Ze specjalną dedykacją mała notka na temat studiów.
Dlaczego zmieniam uczelnię? Otóż, wbrew wcześniejszym planom i uzgodnieniom na gerontologii, okazało się że nie mogę rozpocząć pisania pracy magisterskiej i rozszerzyć jej w trakcie pisania na pracę doktorską - bo taki tryb studiów bla bla bla... Nikt też nie był specjalnie zainteresowany ani przyjęciem opieki nad moim doktoratem, ani nawet tematem moich badań...
Po uzyskaniu ostatecznego 'nie' zdecydowałam:
1) przerwać obecne studia na etapie Graduate Diploma (czyli nie pisać pracy magisterskiej oszczędzając w ten sposób i nieco kasy i sporo czasu),
2) poszukać opiekuna pracy doktorskiej gdzie indziej.
Udało się, ale że aplikacje jeszcze w toku, to nadal proszę o kciuki.
Na dziś plan jest taki, że pod koniec września odbiorę mój pierwszy nowoojczyźniany dyplom niemagisterski ;-) z Flinders University, a studia doktoranckie będę robić na Adelaide University.
Kobyłka u płotu coraz większa, i strzyże uchem!
13 sierpnia 2014
W zimowym słońcu
Etykiety:
Flinders University
,
golf
,
MasterChef
,
róże
,
studia
,
sukulenty
,
Victoria
,
zima
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz