Od ostatniego Bilansu minęły kolejne pracowite tygodnie.
Ja z radością, ale i kapką niedosytu skończyłam kolejny etap mojej nowoojczyźnianej edukacji - na moim koncie mam już drugi diploma z TAFE :-D Hihihihi, powieszę sobie nad biurkiem jeszcze jedną ramkę ;-) Czas pomyśleć o kolejnym szczeblu tutejszej edukacji - ale o tym na razie ciiiiiiii... Plany się klują ;-)
Pan Dyrektor niezmiennie oczarowuje klientów i panie w biurze swoim nieodpartym urokiem osobistym uzupełnionym talentami: organizatorskim, 'złotorączkowym' oraz coraz solidniejszą znajomością sektora, w którym działa. Puchnę z dumy, ilekroć o tym pomyślę i to pewnie wyjaśnia, czemu w niektórych ciuchach mi ciasnawo ;-)
Przegapiliśmy w tym roku naszą tradycyjną głodówkę i od jakiegoś czasu snujemy plany, coby to nadrobić (tiaaaaa..., a tymczasem lato nadeszło... 8-0).
Nadchodzi czas nagrody za wytężoną pracę, a mianowicie urlop! Wbrew tradycji i preferencjom nic jeszcze nie zostało zaplanowane, bo przyjeżdżają do nas goście z dalekiego zimnego kraju i dopiero wspólnie z nimi ustalimy gryplan - gdzie pojedziemy, co zobaczymy i co będziemy robić... Przygotowaliśmy ze swojej strony listę propozycji bazując na tym, co już znamy i lubimy oraz na tym, gdzie jeszcze nie byliśmy, a chcielibyśmy być :-)
Pogoda wreszcie zrobiła się godna Australii - nad głowami mamy piękny nieskończony błękit nieba oraz gryzące słońce. Samochodowe okna okleiliśmy ciemną folią, a w sypialni roletę podnosimy tylko podczas odkurzania ;-) Spacery po plaży uzupełniamy wchodzeniem do wody, ale do ubrania strojów postanowiliśmy jeszcze trochę poczekać ;-)
Podczas ostatniego miesiąca zaliczyliśmy już włączanie na noc wiatraka w sypialni oraz klimatyzacji, żeby nieco obniżyć temperaturę w Chatce.
Wykorzystaliśmy też ostatnie bilety z tegorocznej 'kulturalnej' kupki: byliśmy na fantastycznym przedstawieniu "Ovo" w wykonaniu ekipy Cirque du Soleil.
Dwie godziny ciekawej muzyki i fascynującej mieszanki: choreografii, gimnastyki, sztuki cyrkowej w przepięknej scenografii i efektownych strojach - to zupełnie inne, nowoczesne i porywające oblicze cyrku, które nic nie traci z uroku przedstawień pamiętanych z dzieciństwa, a zarazem prowadzi nas na zupełnie inny poziom wrażeń.
Cirque du Soleil to grupa artystów z Kanady, którzy podbili już serca widzów na całym świecie. Byli już wcześniej w Australii, tym razem przyjechali z "Ovo". W Adelajdzie przedstawienia odbywały się od połowy grudnia przez miesiąc.
Siedzieliśmy jak zaczarowani chłonąc świat owadów - po scenie skakały pasikoniki (jeden z naszych faworytów, jeśli chodzi o kostium), pod sufitem wirowały motyle, w pajęczynie urzekały nas baaardzo atrakcyjne pająki, rozbawiły nas mrówki uprawiające akrobacje znoszonymi do mrowiska skarbami (wyglądającymi jak kawałki owoców). Dwa akty rozdzielone przerwą i seria popisów artystów o bardzo wysokim poziomie umiejętności. Oczywiście był tam jeden czy drugi drobiazg, uchybienie, ale posłużyły raczej jako kontrast ukazujący mistrzostwo innych ;-)
Niesamowite były też akrobacje na ścianie, po której biegały i skakały wszystkie po kolei owady. Poruszający był finał, kiedy na scenie pojawili się wszyscy artyści i dołączyli do nich zza kulis członkowie zespołu muzycznego śpiewając i grając na scenie.
Otaczała nas grupa profesjonalistów sprawnie panująca nad zmianą scenerii, ustawianiem przyrządów, rozpinaniem lin, trapezów itp., niesamowita muzyka oraz gra świateł i laserów. Wow!!! Bez wahania stwierdziliśmy, że gdy Cirque du Soleil wróci do Adelajdy, postaramy się znów zasiąść na widowni.
Niestety, ten post musi się odbyć bez dokumentacji zdjęciowej, albowiem w połowie grudnia posiałam gdzieś nasz ukochany malutki niezawodny aparacik :-(
Zrobiłam mały eksperyment na Facebooku i czekam z zaciśniętymi kciukami, kupiliśmy od razu młodszego brata utraconego sprzętu, ale została dziura - ostatnie zdjęcia zgrałam z karty 11 listopada... :-( Kolejnych nie ma - buuuuuu...
Noooo, chyba że Facebookowy eksperyment się powiedzie...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz