13 listopada 2011

To już rok???

Trwa piękna, słoneczna niedziela.
Rano spadł... grad 8-0, ale trwał krótko i nie dał się uwiecznić na zdjęciach - grudki lodu tyle co zdążyły stuknąć o dach i już ich nie było.

Ten weekend mija nam pod hasłem: weekend gospodarczy:
- w 'pergoli' pojawił się nowy Zielony Kącik,

Od Lawendowa_Chatka_2011

- na trawniku za domem, kiedy skończyły się prace ogrodnicze, powstał miniwarsztat odnowy rowerów - po wieeelu miesiącach (aż wstyd napisać, ile ich było) rowery zostały obudzone ze snu, Najmilszy napompował koła, umył, ja osuszyłam fachową szmatką i wypolerowałam wszystko poza oponami ;-D, później jeszcze porcja towotu i próba generalna i... ciekawe, kiedy znowu pojedziemy ;-) Oby niedługo ;-)
(Dopisek wieczorny: ha! pierwsza przejażdżka zaliczona - na razie zaliczyliśmy krótki spacer, deptakiem nad oceanem, do West Beach, gdzie dopompowaliśmy koła i... wróciliśmy ze strachu przed skutkami braku formy ;-) ).

Od Lawendowa_Chatka_2011
Od Lawendowa_Chatka_2011
Od Lawendowa_Chatka_2011

Od Zdjęcia_Bloggera_5

- odbyły się porządki w garażu.

Wczoraj wieczorem znów oklaskiwaliśmy artystów naszej opery.
Tym razem czarowała nas Carmen - to był fantastyczny wieczór!

Wracając do pytania w tytule: rok temu (!) na lotnisku nieopodal wylądowały Hobbity. Już rok minął od dnia, kiedy do nas przylecieli na swoje trzymiesięczne wakacje! Nie do wiary!
Ekhm, ekhm, czas już zatem więcej niż najwyższy na dopisanie kolejnych postów w grupie Hobbity do góry nogami...

Co wydarzyło się podczas ostatniego miesiąca?

- hmmmm, w końcu znalazłam super instruktora, który przygotowuje mnie do egzaminu prawa jazdy (do części praktycznej :-D, bo do teoretycznej przygotowuję się sama - tutaj),
- w końcu dotarł mój 'studencki dyplom', który z radością wpięłam do dokumentów w domu i do teczki personalnej w pracy,
- wyedukowałam się z tutejszego programu MYOB, który można porównać do staroojczyźnianej Małej księgowości i który wydaje się być atrakcyjnym atrybutem zawodowym na tutejszym rynku pracy,
- po wielu miesiącach 'nowoojczyźnianego poziomu' moje pazoory wzbiły się znów na najwyższy (czyt. polski) poziom, dzięki imienniczce Jovanki - Patrycji,

Od Lawendowa_Chatka_2011

- Najmilszy zaliczył kontuzję zawodowo-sportową, z której już powoli wychodzi, ale która pozwoliła wypróbować działanie naszych nowiutkich kart Medicare oraz systemu zniżek w National Pharmacy ;-),
- zawodowy samochód zyskał nowe okna, które ułatwią stawianie czoła (sic!) rozkręcającemu się latu,

- odwiedziliśmy kolejną japońską restaurację i wyszliśmy nie tylko najedzeni, ale i oczarowani,

Od Kulinaria

- imieninowy phalenopsis rozwinął wszystkie 14 pąków kwiatowych, w tle widać też naszego fikusa zwanego Kuzynem Konia, który to już niedługo sięgnie sufitu,

Od Lawendowa_Chatka_2011

- nowoprzybyli przechodzą kolejne stopnie australijskiego wtajemniczenia, jak widać poniżej - nie samą pracą zawodową człowiek żyje :-D

Od Lawendowa_Chatka_2011
Od Lawendowa_Chatka_2011

Trwa piękna wiosna.
Zakwitły jacarandy - wiele ulic nabrało dodatkowego czaru właściwego dla tego okresu w roku - obsadzone jacarandami zyskały jasnofioletowe obramowania.
Zaczynają kwitnąć 'motylki' - tak nazywam popularne tu dzikie irysy oraz 'czosnki', czyli agapanthusy (w odmianach: biały i liliowy).
Spacerujemy boso po plaży, wyjęliśmy klapki i sandały.

Znów pijemy wodę z lodem, zostawiamy w ciągu dnia zasłonięte okna i... staramy się pamiętać o smarowaniu balsamami z wysokim filtrem przeciwsłonecznym.
Znów w samochodach włączamy klimatyzację i nosimy okulary przeciwsłoneczne.

Brak komentarzy :