25 kwietnia 2011

Wielkanoc, albo - święta, święta i... po świętach

Hmmm, Święta już niestety dobiegają końca. A szkoda, bo pogoda udała nam się pięknie - świeciło i grzało słońce godne lata, czas nieco zwolnił, udało nam się spotkać z paroma osobami w tempie innym, niż w tygodniach odmierzanych przez rytm pracy na pełen etat, udało się zjeść parę dobrych rzeczy unikając nadmiaru, udało się odejść od stołu i wpleść w plan świątecznych dni - spacer.

Od Wielkanoc_2011
Od Wielkanoc_2011

Jutro na pociechę i okrasę jeszcze jeden wolny dzień, ale pociecha to marna, bo Najmilszy z Mężów jedzie do pracy - odpoczywać w pojedynkę, to zdecydowanie nie to samo, co razem :-(

Bilans:
- porządki przedświąteczne zrealizowane (w wersji wystarczająco-niewyczerpującej),
- życzenia wymienione, a przynajmniej wypowiedziane przez nas ;-),
- przygotowania kulinarne odzwierciedliły zamówienia i zachcianki Moje i Najmilszego (choć niekoniecznie były wiernym odbiciem kulinarnych polskich tradycji świątecznych...),
- nie udało się niestety kiszenie żuru (ale planujemy nie odpuszczać i podjąć kolejne próby).
- pisanki pięknie się pokolorowały i zaspokoiłam swą potrzebę poskrobania ;-),

Od Wielkanoc_2011
Od Wielkanoc_2011

- święcenie się udało (byłam bardzo mile zaskoczona ilością koszyków przy ołtarzu, ilością osób, które przyszły na święcenie, a zapach, który wypełnił kościół - bezcenny - specyficzna dla święconki i pamiętana od dzieciństwa mieszanka aromatów bukszpanu, wędliny i gotowanych jajek ;-); przykościelne spotkania były raczej sympatyczne - padło wiele ciepłych słów, wymieniliśmy miłe życzenia,

Od Wielkanoc_2011

- stosunek duchowości do cielesności ułożył się doskonale - ani nadmiaru, ani niedoboru po żadnej ze stron ;-)

Brak komentarzy :