13 stycznia 2010

Siedmiomiesięcznica

Siódmy miesiąc był przełomowy, bo skończył się stary i zaczął nowy rok.  Zmieniliśmy kalendarze na tutejsze, spełniliśmy noworoczne toasty pod Krzyżem Południa zanurzeni w oceanie i zapatrzeni w fajerwerki nad Glenelg.
Był to miesiąc bardzo przyjemny, bo zawierał sporo świątecznych elementów oraz dwutygodniową przerwę w pracy, co w połączeniu z piękną pogodą pozwoliło cieszyć się plażą i oceanem.
Zaliczyliśmy pierwsze poparzenia słoneczne (prawdą jest, że słońce tu potrafi pogryźć) i skórę schodzącą płatami.  W efekcie powyższego nasz arsenał sunscreens (środków z filtrami chroniącymi przed słońcem) wynosi trzy sztuki ;-))  Na dodatek: korzystamy z nich ;-))
Miesiąc był o tyleż przyjemny, co... krótki, a raczej: tak było miło, że minął nie wiadomo kiedy.

W ramach noworocznych postanowień Najmilszy z Mężów biega, ja wznowiłam wuefy.
Poza tym Volvik zyskał nowego kierowcę - jeszcze bardzo przestraszonego i mocno nadrabiającego miną, ale postanowienia noworoczne mają taką moc, że to się po prostu nie może nie udać ;-))

W planowaniu jesteśmy chyba całkiem nieźli, więc przygotowaliśmy sobie długą acz konkretną listę i... pracujemy nad wykreślaniem kolejnych punktów ;-))
Życzliwych prosimy o kciuki, "życzliwym" konkrety zdradzimy po spełnieniu kolejnych zamierzeń.

1 komentarz :

Unknown pisze...

Kochani, tak się cieszę że u Was tak super!!! Tak długo nic nie pisałaś że prawie ja miałam to zrobić, a znasz Aguś moją niechęć do pisania.Pozdrawiam Was mocno!!! DO USŁYSZENIA!!!!
P.S. Miałam napisać gorąco ale to by była chyba perfidia.