23 maja 2014

Nalewka z pigwy (wersja 2) oraz Syrop z pigwy


Pigwa przy furtce wyraźnie pozieleniała...  Wyciągnęła zmęczone wcześniejszym ciężarem gałęzie ku błękitnemu niebu i rozpoczęła posezonowy odpoczynek.
Zebrane owoce wypełniły kuchenny zlew swą objętością i pół Przyczółka swoim kuszącym zapachem.

Pierwotny plan na dzisiejsze popołudnie zakładał odcedzenie syropu, wyżęcie owoców ze słoja przez ścierę i dodanie odzysku do syropu. Rozdzielenie na dwa słoje, dodanie rozrobionego spirytusu i... rozpoczęcie odliczania.
Rozważana wariacja pierwsza zakładała, że z połowy powstanie nalewka, a druga połowa trafi do butelek w postaci syropu.
Ostatecznie wygrała wariacja drugo-trzecia 'be' ;-)

Po odstawieniu słoja w chłodne ciemne miejsce, cóż mogliśmy zrobić z tak pięknie rozwijającym się popołudniem? ;-)
Postanowiliśmy zagospodarować drugi słój, pachnące w zlewie owoce i... wyprodukować omawiany od jakiegoś czasu syrop ;-)

11 maja - początek taki sam, jak poprzednio (choć ilości inne):
  • 11 kg pigwy
  • 3.75 kg miodu
  • 3.65 kg cukru

Pigwy umyć i pozbawić meszku, pokroić.
Przesypać cukrem i zalać miodem.
Wymieszać.
Odstawić, aby puściły sok.



Zobaczymy, jak tym razem pójdzie z tym sokiem, bo słój wyszedł nam niebezpiecznie pełny...

Na dziś plan jest taki, że powstały sok zostanie rozdzielony na dwie porcje:
- z połowy powstanie nalewka z pigwy (wersja 2)
- z reszty - sok z pigwy

Tik tak tik tak :-)


*************

Dziesięć dni po zasypaniu drugiej porcji owoców (11 kilogramów) warstwami cukru i zalaniu miodem, Najmilszy zlał z dużego słoja bursztynowy sok. Około dziesięć litrów.

Znowu po konsultacjach książkowo-internetowych oraz po międzykontynentalnej dyskusji ze Specjalistami ze Starej ojczyzny, przystąpiliśmy do działania.

Ze względu na dodatek miodu w soku, podgrzewaliśmy kolejne porcje tylko do 90 stopni (miodu nie należy gotować w ogóle! - stąd nasz dylemat w kwestii pasteryzacji...), po czym bez przecedzania oraz bez zbierania powstałej na wierzchu piany, zlewaliśmy do zakupionych fikuśnych butelek kolejne porcje pachnącego płynu.


Zobaczymy, jaki będzie efekt i jaka trwałość soku.
Sok wyszedł słodki i aromatyczny.
Zaskakująco mało kwaśny, jak na to, co wyczytaliśmy o pigwie.

Na razie na dnie osiadła warstwa owocowych drobinek, a na górze trwa wianuszek piany.



*************

Odcedzone owoce tak jak poprzednio trafiły do dużego gara, gdzie zostały przesmażone z dodatkiem mielonego cynamonu i mielonych goździków.
Przesmażone, miękkie i ciemne trafiały porcjami do Thermomixa.
W Thermomixie przecieraliśmy je na gładką masę, trzymając temperaturę (ustawienie Varoma).
Potem cierpliwie dużą łyżką do słoików, słoiki po zakręceniu hop! do góry dupkami do rana...
... i już ;-)




Z porcji 11 kg owoców mamy 36 słoiczków (300 ml).


*************

Część soku (dwa i pół litra) czeka na dowóz spirytusu...

Brak komentarzy :