2 marca 2012

... kolejna jesień...

I znowu skończyło się lato :-( Zawsze myślę o tym ze sporą dozą smutku...

Od Lawendowa_Chatka_2011

Tegoroczne lato było pod względem pogody w naszym stanie 'lepsze', niż poprzednie, ale 'gorsze', niż dwa lata temu ;-)) Dobrze, już uściślam: było cieplej, niż rok temu, ale nie było to typowe południowoaustralijskie lato, które 'powinno być' serią upalnych bezdeszczowych dni.
Bywały dni chłodne, spadło sporo deszczu, dość często wiało.
Bywały też 'typowe' upalne duszne dni i burze: gdzieś tam, daleko w tle, z zaledwie paroma kroplami deszczu.

Ostatni weekend tegorocznego lata był mocnym akcentem: popisowy upał, duchota w ciągu dnia i konieczność włączenia klimatyzacji i wiatraka w nocy, żeby dało się spać.
Co nie zmienia faktu, że woda w oceanie była zimna do samego końca i za każdym razem zanurzenie się wymagało sporej porcji silnej woli (hahahaha, oczywiście, że potem już było fajowo i orzeźwiająco, ale te pierwsze kroki naprzeciw falom - brrrrr).

Cóż, minął upalny weekend, nadszedł 1 marca, czyli jesień i... w powietrzu natychmiast dało się odczuć zimny powiew.
Spadł nawet deszcz i to solidny. W nocy też odczuliśmy, że już po lecie - niby jeszcze nie wyjęłam z szafy kołdry, ale coś tak czuję, że niedługo trzeba będzie.

Najmilszy ukończył daszek nad dodatkowym pokojem - śmialiśmy się, że czekamy na deszcz, żeby się przydał. No i już się przydał ze dwa razy ;-) Różnica w stosunku do poprzedniej wersji - niesamowita! Można siedzieć na zewnątrz podczas deszczu - nic nie kapie, prawie nie zacina (wszystko zależy od siły i kierunku wiatru) - super! Do pełni szczęścia brakuje jeszcze, żeby w najbliższej okolicy wyginęły wszystkie komary ;-)

Po ukończeniu daszku Najmilszy znowu uporządkował trawniki - za domem i przed, a także krzewy. Nawet araukaria straciła kilka gałęzi ;-) Trawniki zostały podkarmione porcją nawozu, niebo dołożyło porcję deszczu i oto już widać różnicę - wypalone podczas upałów fragmenty znów się zazieleniły, przebija coraz więcej świeżych odrostów, zielone dywany są coraz gęstsze.

W ogrodniczym kąciku spektakularnych sukcesów nie udało się odnotować, ale dojrzewają chatkowe pomidory i na bieżąco podstrzygamy zioła. Na cytrusach w beczkach za Chatką wciąż dojrzewają cytryny i lemonki (w sensie: te same owoce ciągle tam wiszą - powoli rosną i na razie nie tracą zielonej barwy ;-). U sukulentów trwa jedno kwitnienie, kwitną też obydwa rozmaryny.

Od Lawendowa_Chatka_2011
Od Lawendowa_Chatka_2011
Od Lawendowa_Chatka_2011

Po zielonym trawniku za Chatką kuśtyka Aganiok - w przyszłym tygodniu być może pozbędzie się nie tylko gipsu, ale i gwoździ z tylnego kolana?? Mamy nadzieję, że na razie utyka z powodu gipsu i zbytniego 'niesymetrycznego' obciążenia tylnej 'pooperacyjnej' nogi. Kolano jest wyraźnie spuchnięte, ale weterynarz na razie kazał się nie martwić. Hmmmm, staramy się. Czekamy, co będzie dalej.
Nieśmiałą nadzieją napawa nas fakt, że przynajmniej na razie Aganiok porzucił próby forsowania płotu... ;-)

Brak komentarzy :