13 września 2011

Kolejny miesiąc za nami

Czas od ostatniego Bilansu minął nie wiadomo kiedy...

Udało się pozamykać kilka ważnych spraw:
- otrzymaliśmy wizy stałego pobytu i mamy w paszportach nowe naklejki,
- zakończyłam moje pierwsze nowoojczyźniane studiowanie i czekam na dyplom,
- podpisaliśmy trzeci już z kolei kontrakt na wynajem Lawendowej Chatki,
- Aganiok nosi mikroczipa,

... i rozpocząć realizację kolejnych przedsięwzięć ;-)
- Najmilszy z Moich Mężów rozpoczął serię treningów oraz został przyjęty do klubu i... uczy się grać w golfa - było to marzenie wspominane regularnie, odkąd tu przyjechaliśmy i oto, nareszcie, weszło w fazę realizacji (mam nadzieję, że przy współpracy wyżej wymienionego Sportowca powstanie osobny post o golfie),
- rozpoczęłam przygotowania do uzyskania nowoojczyźnianego prawa jazdy (i zapowiada się, że nie będzie to taka bułka z masłem, jak w przypadku Najmilszego...)

Za oknem wiosna kłóci się jeszcze trochę z zimą - po pięknym pierwszym tygodniu wróciła fala zimna, wiatr, chmury, deszcze i noce o nieprzyjemnie niskich temperaturach. Odpukać - przejaśniło się, więc przynajmniej w ciągu dnia jest 'po australijsku'.

Koty zaliczyły okresową wizytę u weterynarza.
Popiołek należy do grupy wiekowej Seniorów - oprócz regularnego badania stetoskopem, przeglądu zębów i uszu oraz ważenia (6.4kg), zaliczył test krwi i moczu - wszystko jest w zupełnym porządku, noooo, może na jakieś czyszczenie kamienia trzeba się będzie zgłosić za jakiś czas...
Aganiok 4.86kg zdrowego kota ;-) Zaliczył ostatnie z dziecinnych szczepień i dostał osobisty mikroczip ;-)


Nie napisałam jeszcze o poprzednim przedstawieniu w operze, a już zaliczyliśmy kolejne. Nadchodzi zatem czas, kiedy i post się pojawi ;-)

Kontynuujemy wędrówki kulinarne - post o kuchni japońskiej w końcu się pojawił - materiał został zebrany i zweryfikowany w kilku miejscach na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy ;-)

Pracujemy ostatnio dosyć sporo, Najmilszy nawet w soboty, co zostawia niewiele czasu na wycieczki. Czas 'wycieczkowy' został zredukowany także z powodu wspomnianego nowego hobby - Najmilszy spaceruje co dwa tygodnie po innym polu golfowym i zmniejsza ilość uderzeń na całej trasie, a w tygodniu jeździ na treningi, dzięki którym faktycznie ilość niedzielnych uderzeń spada ;-)

Na szczęście udało się wygospodarować czas na odwiedziny w Dolinie Barossa - wbrew pesymistycznym zapowiedziom, pogoda udała nam się pięknie, a wybór winnic okazał się baaardzo trafiony.

Od Kulinaria

Po nieprzyzwoicie dłuuuuuugiej przerwie wróciłam także i do czytania. Jest szansa zatem i na odkurzenie Księgozbioru na blogu ;-)

Brak komentarzy :