13 sierpnia 2011

Środek trzeciej zimy

Nadal czekamy na odpowiedź w kwestii naszej wizy stałego pobytu. Sprawa o tyle posunęła się do przodu, że wysłaną aplikacją już się ktoś zajął (Case Officer). Pani Oficerka poprosiła o dodatkowe dokumenty. Hmmmm, no cóż, taka procedura, takie jej prawo - zacisnęliśmy zatem, co trzeba, przygotowaliśmy kolejny komplet skanów, wysłaliśmy i... czekamy.

W kwestii dokumentów i aklimatyzacji zaliczyłam minisukces - otrzymałam pocztą podsumowanie pierwszego semestru mojego Advanced Diploma ;-)) Od otrzymania dyplomu dzielą mnie jeszcze, powiedzmy, trzy kroki.

TAFE (Technical and Further Education - Techniczne i Dalsze Kształcenie) to uczelnia prowadząca szkolenia i kursy, które kończą się uzyskaniem certyfikatów (od poziomu 1 do 4, w zależności od przedmiotu) i dyplomów (diploma i advanced diploma) kierunków 'zawodowych' z bardzo różnych dziedzin, nauk zarówno humanistycznych, jak i ścisłych: od języków, poprzez finanse, sztukę, budownictwo, turystykę, przemysł i wiele innych. W zestawieniu z polskim systemem edukacji można ją porównać do zawodowych szkół pomaturalnych, z tym że jest to instytucja bardzo duża, kształcąca w różnych dziedzinach, w Południowej Australii finansowana przez rząd stanowy i podlegająca Ministerstwu Dalszego Kształcenia, Zatrudnienia, Nauki i Technologii (Department of Further Education, Employment, Science and Technology). Uzyskane kwalifikacje oparte są na scentralizowanym 'kodzie' i uznawane w całej Australii (bo TAFE jest instytucją centralną, w każdym stanie mającą swój oddział), można je wykorzystać starając się o pracę/ awans/ podwyżkę lub uzyskać zaliczenie odpowiednich przedmiotów podczas studiów na uniwersytecie.

Zbliża się połowa sierpnia, czyli koniec drugiego kontraktu na wynajem Lawendowej Chatki. Dobre wiadomości są takie, że zostajemy na kolejny rok w sprawdzonym miejscu i że udało się wynegocjować niezmienioną stawkę czynszu ;-))

Walcząc z zimnem, infekcjami i dziwiąc się, jak szybko mija czas (cieszy nas to tylko z jednego względu - z każdym dniem bliżej nam do wiosny ;-) ) zobaczyliśmy przedstawienie cyrku moskiewskiego, byliśmy w Centrum Festiwalowym na operze i wysłuchaliśmy kolejnego koncertu Adelajdzkiej Orkiestry Symfonicznej.
A restauracje? Tak, oczywiście, że odwiedziliśmy nowe miejsca i spróbowaliśmy nowych rzeczy ;-)) Posty w drodze, na razie są tylko zdjęcia w Galerii ;-)

Codziennie rano Najmilszy produkuje dwie szklanki soku: dla siebie - z pomarańczy, a dla mnie - z grejfrutów. Wypijamy i wychodzimy naprzeciw trwającej zimie ;-) Za chwilę skończą się grejfruty i ogarną mnie uczucia ambiwalentne: smutek, bo lubię ten sok, ale i radość, bo grejfruty kończą się, kiedy przychodzi wiosna ;-)

Ogród? Trawnik i efekt łąki trwają, pojawiają się nowe kwiaty w różnych miejscach - w trawie, na krzakach i drzewach, w powietrzu coraz częściej czuć powiew wiosny, a niebo raz po raz kusi błękitem.

Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08
Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08

Ptaki latają parami, nad roślinami unoszą się motyle (też parami ;-), obudziły się pierwsze muchy i muchopodobne.
Imieninowy storczyk szykuje kolejne pokolenie kwiatów na obu pędach.

Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08

Na cytrusach za Chatką ciągle wisi pięć coraz bardziej pomarańczowych pomarańczy (hehehe, też Wam się skojarzyła święta jabłoń z Seksmisji?), obok widać zielone i niewielkie (ale za to w różnych rozmiarach) cytrynki, trzymamy też kciuki za przyszłe losy pąków kwiatowych na cytrynie i lemonce.

Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08
Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08
Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08

Przed Chatką, w sadzie brzoskwinie otworzyły dzisiaj pachnące różowe kwiaty - pozazdrościły widać drzewku za płotem ;-))

Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08
Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08
Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08

Widać też już znudzenie zimą w skrzynkach - zarówno u sukulentów, jak i u lawendy.

Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08
Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08
Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08

Ze specjalną dedykacją dla Hobbitów wklejam zdjęcia oposa (possum). Koło Lawendowej Chatki mieszka po sąsiedzku rodzina tych lokalnych torbaczy. Codziennie wieczorem można je zobaczyć, jak spacerują między czubkami araukarii i słupów po kablach. Jedna ze stałych ścieżek prowadzi przez dach Chatki i ogrodzenie pomiędzy nami a sąsiadką. Podczas wizyty u nas, Mama regularnie oglądała wędrówki possumów, czasem z aparatem, ale zdjęć nie udało się zrobić.
Proszę bardzo: oto kogo Najmilszy z Moich Mężów zaczarował światłem latarki, co pozwoliło mi zrobić kilka fotek. Zwierzątko było tak przestraszone, że po krótkiej sesji zgasiliśmy latarkę i pozwoliliśmy mu kontynuować - została nam jednak pamiątka ;-))

Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08
Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08

I wreszcie: futrzani Milusińscy - Popiołek i Aganiok.
Wszystko u nich dobrze ;-)) Pokryci lśniącym, gęstym futrem, śpią w nocy z nami, a w ciągu dnia ogrzewają się nawzajem. Mały już jest całkiem duży - pięknieje z dnia na dzień.
Ostatnio odkrył dwie nowe zabawy: polowanie na motyle (zdumiewające, jak wysoko potrafi skakać! i to obracając się w powietrzu w potrzebnym kierunku ;-) oraz... uciekanie najpierw przez frontowe drzwi, a potem - poza obręb płotu (skubaniec, dobrze wie, że mu nie wolno, ale tak go cieszy ta odmiana berka...).
Całkiem niedawno uciekł mi, jak już byłam przebrana w piżamę - tiaaaa, strój w sam raz na wieczorne przechadzki wzdłuż domów sąsiadów... Wczoraj, na szczęście, byłam jeszcze w stroju 'dziennym'.

Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08
Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08
Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08
Od Lawendowa Chatka_2010_06-2011_08

Brak komentarzy :