5 lutego 2010

U weterynarza - dentystycznie

Zgodnie z otrzymaną instrukcją zabraliśmy kotom miski z jedzeniem wieczorem dnia poprzedniego.
W czwartek w drodze do pracy Najmilszy pojawił się z Popiołkiem w klinice i zostawił go tam na zabieg czyszczenia zębów z kamienia nazębnego. Zabieg wykonuje się pod narkozą, więc potrzebny jest cały dzień i wcześniejszy post. Większość właścicieli robi tak, jak my - zostawiają pacjenta w drodze do pracy i zabierają wracając do domu po południu.

W ciągu dnia otrzymałam telefon z kliniki, że już po wszystkim, że Popiołek się obudził i zachowuje się normalnie, że badanie wskazuje, że wszystko z nim ok.

= Kamień ściągnięty (zbiory ośmioletnie, bo nigdy wcześniej nie miał takiego zabiegu),
= Przy okazji okazało się, że w jednym zębie jest megadziura, więc ząb został usunięty,
= Przy okazji wykonano dodatkowy test krwi, żeby się upewnić, że po ostatniej infekcji nie pozostali żadni nieproszeni goście w organizmie - negatywnie, czyli pozytywnie ;-)), czyli wszystko w porządku.

I byłoby naprawdę idealnie, gdyby nie... wysokość rachunku...
Nic to, Najmilszy zapłacił, przywiózł Popiołka do domu, nakarmił i... poszedł grać w pokera ;-))

Biorąc pod uwagę poziom obsługi klienta, życzliwość personelu, niezbyt odległe terminy zaczęłam się zastanawiać - a może i my z Najmilszym byśmy się tam zapisali jako pacjenci? ;-))

Brak komentarzy :