11 kwietnia 2014

Ściskając w ręku kamyk zielony...

Tadaaaam, niniejszym zamknął się w naszym życiu kolejny etap i zaczyna się Nowy.

Niecałe dwa tygodnie temu, na skutek zarządzonej przez Najmilszego mobilizacji, wypełniliśmy i złożyliśmy dwie aplikacje.

Do każdej potrzebne były dwa zdjęcia (najłatwiej zrobić je na poczcie - mają tam wszelkie wytyczne i od razu po zrobieniu fotek sprawdzają, czy system je przyjmie - czy twarz dobrze oświetlona, czy proporcje twarz/tło odpowiednie itp.) oraz... australijski znajomy, który może (patrz lista zawodów załączona do aplikacji) i chce potwierdzić, że zna aplikującego (od co najmniej trzech lat) i poświadczy to własnym podpisem oraz kompletem danych (np. podając numer zarejestrowanego wyborcy wydawany przez tutejszą Komisję Wyborczą).
Co ciekawe - jedno ze zdjęć (podpisane przez w/w znajomego) osoba przyjmująca aplikację... przykleja 'twarzą pod spód' do rzeczonej aplikacji ;-)

Aplikacje składa się na poczcie.
Urzędnik (a potem druga osoba, tak na wszelki wypadek) sprawdza samą aplikację i wymagane załączniki (uwaga: należy przynieść ze sobą oryginały do wglądu i kserokopie do zostawienia, w przypadku polskich dokumentów także ich tłumaczenia na angielski w wykonaniu certyfikowanego tłumacza NAATI, też oryginały i kserokopie), przykleja oba zdjęcia i wskanowuje aplikację do systemu.
Po uiszczeniu opłaty dostajemy kwitek z kodem kreskowym i unikatowym numerem, który pozwala śledzić losy aplikacji on-line.

Proces rozpatrywania aplikacji zajmuje około dwóch tygodni.  Po czym, otrzymuje się e-maila z potwierdzeniem, że sprawa zakończyła się pomyślnie i że przesyłka w drodze.

Hmmm, dziś rano otworzyłam drzwi na odgłos dzwonka i odebrałam od listonosza
dwa nowiutkie granatowe paszporty australijskie :-)


Garść anegdotek i przemyśleń?

Proszę bardzo:

- aplikację należy składać osobiście - wybraliśmy się zatem obydwoje,
- na stronie z informacjami o składaniu aplikacji jest napisane, że w niektórych punktach należy się wcześniej omówić na określoną godzinę na składanie wniosku - hmmm, błędnie założyłam, że wybrany przez nas punkt do tej grupy nie należy...
- na pierwszej stronie aplikacji znajduje się lista z podpunktami według których można zweryfikować, czy jest się gotowym do składania wniosku - sprawdziłam - OK. Na poczcie okazało się, że pani urzędniczka poprosiła o polskie paszporty z wizami potwierdzającymi... nasz stały pobyt 8-) Na moje zdziwienie: na podstawie stałego pobytu można się ubiegać i przyznawane jest obywatelstwo, które to dokumenty przedstawiam do wglądu, więc o co chodzi z paszportem? pani najpierw się upierała, że takie są wymagania, po mojej prośbie, aby mi pokazała, gdzie taki wymóg jest opisany, poszła się skonsultować z przełożoną, a po powrocie nieco pokrętnie się wycofała, że jest to wspomniane w informacji na stronie o ubieganiu się o paszport, ale nie jest to niezbędne, aby wizę okazać, dodając, że paszporty wydaje inny departament, niż ten, który przyznaje obywatelstwo i stąd ten wymóg...

na koniec wisienka na torcie:

- przyjechaliśmy z Grodu Kraka - w aplikacji wpisałam Krakow, w dokumentach stoi oczywiście Kraków, w tłumaczeniu Cracow - wywołało to konsternację u pani urzędniczki - no bo jak to tak - te słowa są różne! Przełożona tym razem nie pomogła, zadzwoniły zatem do samego Urzędu Paszportowego. Hmmm, musiałam napisać oświadczenie, że to nie jest niczyja pomyłka, tylko tak się tłumaczy nazwę własną mojego rodzinnego miasta. I dostałam instrukcję, aby POINFORMOWAĆ AKREDYTOWANEGO TŁUMACZA NAATI, ŻE NIE TŁUMACZY SIĘ NAZW WŁASNYCH I KRAKÓW POWINIEN ZOSTAĆ KRAKOWEM...

Yyyyyyy, że tak powiem, nie wybieram się z pouczeniami do Pana Michała (pozdrawiamy serdecznie ;-), nie będę pisać do autorów słowników polsko-angielskich, ani do instytucji kształcących anglistów i tłumaczy...

Przykłady z Deutschland - Germany i Venezia - Venice na nic się zdały... Przejażdżka na lingwistyczno-historycznym koniku i opowieść o lokacji Grodu Kraka w 1257 roku, o bursztynowym szlaku i kupcach z dalekich obcojęzycznych krain, którzy tworzyli odpowiedniki polskiego słowa w swoich językach także została przyjęta prawie-że z pełnym politowania kiwaniem głową (nienienie, w kulturze anglosaskiej NIE kiwamy głową z politowaniem, uśmiechamy się szeroko, panujemy nad wyrazem twarzy - przeklinać możemy co najwyżej w duchu... ;-) )

Brak komentarzy :