13 lutego 2012

Lato, lato wszędzie...

Przyszedł Nowy Rok, potem Chiński Nowy Rok, trwa lato, mija tydzień za tygodniem - minął kolejny miesiąc i czas na nowy bilans, a tak niedawno pisałam poprzedni...

W Chatce trwają dwa nowe projekty: pierwszy pokój z Muzycznego stał się Multimedialnym ;-) - do dźwięku dołączył obraz, czyli nadeszła era, której się nieco obawiałam...
Do kompletu brakuje (komu, jak komu ;-) długich zimowych wieczorów i fabryki pop cornu, ale i letnie wieczory przy domowej 'lemoniadzie' dają radę.
Urządzamy sobie zatem domowe kino, co jest przełomem, bo przez ostatnie miesiące oglądaliśmy filmy co prawda równocześnie, ale w osobnych pokojach i każde z nas coś innego ;-)

O drugim projekcie już pisałam w osobnym poście - chodzi o Dodatkowy Pokój. Już prawie gotowy jest nasz nowy nieprzemakalny dach, jeszcze tylko kilka drobiazgów, czyli wykończeniówka i już nam deszcz, a i wiatr zapewne będą niestraszne.
Siadamy do kolacji, gadamy, popatrujemy na koty, czasem uda się pooglądać spacer oposów (possum) na drutach wysokiego napięcia, śmiejemy się z ptaków polatujących w tę i we w tę. Najmilszy podlewa trawnik. Gałęzie obcięte z drzewa-śmieciarza wylądowały w zielonym koszu.
Sielankę czasem zakłócają komary wyganiając nas do wnętrza.
Uchylamy drzwi, bo wpuścić do Chatki nagrzanej w ciągu dnia jak najwięcej wieczornego chłodu. Bo wieczory są już chłodne...

Mamy w Chatce nowy sprzęt kuchenny. Nazwijmy go 'wolnowarem' (w odróżnieniu od szybkowaru). Jest bardzo pojemny, dwuczęściowy i pozwala tworzyć jednogarnkowe smakowitości.

Pierwsza próba odbyła się w sobotę, żeby mieć oko na przebieg wolnogotowania.

Najpierw składniki wymagające przysmażenia, czyli cebula i pieczarki wraz z aromatycznymi przyprawami. Garnek ustawiłam na kuchence, podlałam oliwą, podgrzałam. Przysmażanie odbywało się jak w każdym z dotychczasowych garów. Ale za to potem...
Garnek trafił do 'ogrzewającej obudowy' włączonej na minimum, a przysmażona dolna warstwa składników została posypana kaszą gryczaną i posiekaną kapustką bok choy.
Całość podlałam około dwoma litrami wody, dodałam domowej 'wegety' i pasty ajwar.
I tyle...
Noooo, może poza chodzeniem i zaglądaniem pod pokrywkę.

"Wolnogotowanie" zaczęło się około południa. Powoli się podgrzewało. Para zbierała się pod pokrywką, a ja od czasu do czasu mieszałam zawartość garnka. Około szesnastej zaczęło bulgotać. Około siedemnastej wyłączyłam i zostawiłam, żeby sobie jeszcze 'dochodziło' stygnąc.
W niedzielę sprawdziliśmy i z uśmiechem oceniliśmy zakup jako udany.

Można będzie zatem nastawiać rano i wyłączać po powrocie z pracy. A potem... zjadać przez kilka dni lub pakować do zamrażarki ;-)

Wartość dania z wolnowara została dodatkowo podniesiona, kiedy Najmilszy przywiózł do Chatki zapas ulubionego-chleba-na-zakwasie od Mistrza Wojciecha :-D Mmmmmmm...

Co jeszcze działo się w Chatce od ostatniego bilansu?

- byliśmy na wyprawie kajakowej (w czasie której wymyśliliśmy kolejną),
- Najlepszy z Moich Mężów regularnie rozwijał swoje golfowe hobby i podnosił umiejętności poprzez treningi i rozgrywki,
- zdałam egzamin teoretyczny na nowoojczyźniane prawo jazdy (juuuupiiii!!!), co jest o tyle ważne, że od tego dnia mam miesiąc na zdanie egzaminu praktycznego (tak, tak! przydadzą się kciuki! ;-), więc jeżdżę i zbieram się w sobie przed tym okropnym praktycznym ;-),
- po roku (!) przeprosiłam się z ubiegłorocznym prezentem imieninowym od Najlepszego z Moich Mężów i... połykam książkę za książką za pomocą elektronicznego czytnika ;-)) - i da się i się podoba, i pięknie się mieści w torebce ;-) Jest zatem nadzieja, że i Księgozbiór odkurzę ;-)

W tym podsumowaniu mieści się też pierwszy tydzień rekonwalescencji Aganioka po wypadku. Na szczęście Aganiok dochodzi do siebie w zadziwiającym tempie - gdyby nie wygolona ćwiartka i gips na przedniej łapie, to można by przeoczyć fakt, że miał wypadek, w wyniku którego połamana została połowa jego kończyn...
Tęskni za ogrodem, złości się, że mu ograniczamy wyjścia. Trzeba go pilnować, bo marzy mu się, by wdrapać się na ogrodzenie, zeskoczyć po drugiej stronie i udać się na długi spacer, ale oczywiście nic z tego nie może dojść do skutku...

Acha: zjedliśmy pierwszego pomidora z Domowego Ogrodu ;-) i straciliśmy kolejne ogórki...
Hmmmmm, łatwo nie jest, ale na szczęście zioła podnoszą nam wskaźnik ogrodniczej skuteczności ;-)

Brak komentarzy :