19 października 2009

Siódme mgnienie wiosny, czyli oby już z nami została ;-)

Ależ mnie cieszą tutejsze weekendy, cieszyłyby zapewne dużo bardziej, gdyby trwały dłużej, mijały wolniej i zdarzały się częściej ;-))

W sobotę piąta beczka trafiła w kącik przed kuchnią z boku domu, została napełniona ziemią z folii w garażu, po czym zasadziliśmy w niej pięć roślin tzw. kangaroo paws (łapy kangura). Pięć roślin, bo każda jest przedstawicielką innej odmiany i ma kwiatostan w innym kolorze. Kolorowe końcóweczki są jakby aksamitne, o bardzo wyrazistych kolorach, a liście trochę przypominają cymbidia lub... irysy ;-)) Przy samej ziemi rozłożyły swoje liście małe (na razie) cukinie - trzymamy kciuki za kolejne podopieczne i z ciekawością patrzymy, co się stanie.

Poranny widok z kuchni po odkręceniu żaluzji jest teraz dużo przyjemniejszy ;-)

Od Lawendowa Chatka

Wieczorem 'ogrzaliśmy kolejny dom', czyli odwiedziliśmy znajomych na parapetówce u nich. W ich przypadku przeprowadzka odbyła się po raz kolejny, ale nadarzającą się okazję należało wykorzystać ;-) Znów nie brakło ani wina, ani chętnych do zabawy, ani prezentów ;-))
Gospodarze zaproponowali nam wieczór gier i quizów, co sprawdziło się świetnie, wywołało wiele ataków śmiechu (kalambury górą!), ale i wzbudziło sporo emocji na granicy walki do ostatniej kropli krwi i przemożnej potrzeby obrony honoru drużyny za każdą cenę - hihihihi, jednak w wielu z nas czwartoklasista jedynie zasnął i drzemie ;-)

W niedzielę, znowu w towarzystwie, obspacerowaliśmy sporą część ścieżek w ogrodach botanicznych na wzgórzu Mount Lofty (zdjęcia ze szczytu pokazywaliśmy już przy okazji jednej z wypraw niedługo po przyjeździe).

Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2

W porze wczesnoobiadowej pozostali uczestnicy wycieczki odmeldowali się na wspólny obiad, a my - jeszcze nienasyceni i niedochodzeni - zrobiliśmy kolejne okrążenie wybierając tym razem inne, nieodwiedzone wcześniej ścieżki. Ohhhhh, było warto.

Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2

Dzień piękny, słoneczny, choć nadal nieco chłodny, ale wokół - festiwal wiosny - wspaniałe azalie i rododendrony (niektóre już przekwitły, niektóre dopiero się szykują), magnolie (raczej na początku kwitnienia dopiero) i sporo przykładów roślinności lokalnej - wspaniałe paprocie drzewiaste, imponujące wielkie eukaliptusy, wśród których wrzeszczą papugi i śmieją się kukubary, sporo ptactwa wodnego - m.in. kurki wodne i łabędzie.
Były też boronie w wersji dzikiej oraz sporo kwiatów mniej lub bardziej przypominających staroojczyźniane.
Alejka różana pokazała niestety, że pora nie ta ;-))

Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2

Zabawne, bo okazuje się, że jeśliby spytać Australijczyka, jakiego koloru są łabędzie, automatycznie odpowie, że czarne. I jest to dla nich tutaj odpowiedź równie oczywista, jak dla nas: białe ;-))

W drodze powrotnej wybraliśmy trasę widokową, sprawdziliśmy, że szykują się kolejne zbiory winorośli (oczywiście, wszystko w swoim czasie ;-) oraz daliśmy się oczarować panoramie, jaka roztacza się ze wzgórz nad Adelajdą, kiedy patrzy się w stronę oceanu i kiedy widzi się go na horyzoncie - wooooowww!

Od Zdjęcia Bloggera3
Od Zdjęcia Bloggera3

W domu powitał nas stęskniony Popiołek, spragnione rośliny i gar zupy, który pozwolił doczekać do kolacji przygotowanej po zasłużonej drzemce ;-)

Od Lawendowa Chatka

Hahahaha, a co to będzie, jak trawa urośnie
;-))

Brak komentarzy :