13 stycznia 2013

A ku ku, czyli: nadszedł Nowy Rok 2013

Zacznę może od oklepanego stwierdzenia, że czas pędzi jak szalony.
Wiem, nie było nowych wpisów od wieków, ale po tej stronie monitora aż tak tego ogromu czasu odczuć nie zdążyłam ;-)

Trzynastka w kalendarzu oznacza: Bilans, czyli: nową notkę na blogu.  A nowa notka zwykle wróży 'rozpędzenie pióra' i bardziej lub mniej skuteczne zapchanie powstałych dziur i luk w zapiskach.

Od ostatniego Bilansu mamy w Chatce Gości z dalekiego zimnego kraju: 
- pokazaliśmy im nieco Adelajdy (z racji tego, że mamy lato, podstawą są wizyty na plaży: West Beach, Glenelg, Sellicks, ale chwalimy się także od strony kulinarnej w domu i poza domem - mmmmmm, w wersji 'wychodne' przebojem okazała się restauracja chińska na Gouger Street - Ding Hao gdzie trafiliśmy trochę niechcący, wbrew wcześniejszym zamierzeniom i gdzie zgotowano nam niezwykłą ucztę),

Od 2012_12_Goście_S&W
Od 2012_12_Goście_S&W
Od 2012_12_Goście_S&W
Od 2012_12_Goście_S&W
Od 2012_12_Goście_S&W
Od 2012_12_Goście_S&W
Od 2012_12_Goście_S&W

- wyjechaliśmy poza obręb miasta (najpierw do Parku Gorge poprzytulać koale i obgłaskać kangury, a potem odfajkowaliśmy żelazny punkt programu: Dolina Barossy - degustowanie wina, porównywanie różnych gatunków przed Centrum Jacob's Creek i oczywiście pizza w Ryczących Czterdziestkach w Angaston.  Niestety, spóźniliśmy się nad Whispering Wall, za to przejechaliśmy trasą turystyczną od Barossy przez Lobethal, Hahndorf, Mount Lofty krętą drogą przez malownicze okolice.  Na Mount Lofty gościom pokazał się tuż przy drodze, w całej okazałości dziki kangur!),

Od 2012_12_Goście_S&W
Od 2012_12_Goście_S&W
Od 2012_12_Goście_S&W
Od 2012_12_Goście_S&W
Od 2012_12_Goście_S&W
Od 2012_12_Goście_S&W
Od 2012_12_Goście_S&W

- po czym rozłożyliśmy mapy, pogrzebaliśmy w Internecie i ułożyliśmy plan Noworocznej Przyprawy (post wkrótce, mam nadzieję) - kilometry nadal się liczą, zdjęć pozostało prawie 2.100 w dwóch folderach i końcówką w trzecim, przy stoliku piętrzy się góra materiałów informacyjnych zebranych na trasie - tik tak tik tak, zbieram się w sobie :-D

Ten Bilans można też określić mianem czasu urlopowego - obydwoje z Najmilszym odpoczywamy od obowiązków zawodowych :-D

Od 2012_12_Goście_S&W
Od 2012_12_Goście_S&W

Dzięki życzliwości i staraniom Petrosa w Zielonym Kąciku obyło się bez strat, mimo że pod naszą nieobecność temperatury wyskoczyły na ponad 40 stopni.

Od Lawendowa_Chatka_2011_2012
Od Lawendowa_Chatka_2011_2012
Od Lawendowa_Chatka_2013
Od Lawendowa_Chatka_2013
Od Lawendowa_Chatka_2013

Koty czekały grzecznie i cierpliwie, przywitały nas stęsknione, z radością.  Obydwa wydają nam się nieco jaśniejsze - czy to możliwe, żeby słońce zmieniło trochę kolor ich futerek? 
Aganiok powoli odrasta (choć nadal nie wygląda jak przedstawiciel rasy kotów długowłosych) i już prawie nie kuleje.

Trawnik prezentuje jeszcze skrawki zieloności, ale dominuje złoto spalonej trawy ;-)  Cytrusy i sukulenty mają się dobrze.  Fikusy znowu rosną jak szalone - odbyły się kolejne 'postrzyżyny' rośliny, która dotknęła sufitu, więc czekamy teraz aż hodowane w wodzie korzenie osiągną gotowość do wsadzenia nowego zielonego domownika do doniczki.

Od Lawendowa_Chatka_2013
Od Lawendowa_Chatka_2013
Od Lawendowa_Chatka_2013

Rok podsumowaliśmy:

- wymianą kosiarki na nowszy model (poprzednia przeniosła się do kosiarkowego raju),
- zakupem nowego aparatu (nie, nie tego, o którym przebąkuję już od jakiegoś czasu!  Zgubiłam gdzieś naszego Mju i trzeba było zaprosić do domu jego młodszego brata, który nota bene już zdążył się cudnie sprawdzić :-D  Zakup Nowego Aparatu ciągle w fazie planów, ale sprawa posunęła się o tyle, że ostatnio potrzymaliśmy sobie planowane cudo w ręce ;-)
- Noworoczną Przyprawą, czyli przebyciem około czterech tysięcy kilometrów od Adelajdy przez Canberrę, Sydney, wzdłuż wybrzeża Pacyfiku do Melbourne, przez Mornington Peninsula promem do the Great Ocean Road, przez Mount Gambier, Monarto ZOO i Hahndorf z powrotem do Adelajdy,
- prawie zakupem nowego Volvika (jako że zaprzyjaźniam się ze swoimi samochodami, na razie trzymam kciuki, żeby skończyło się jedynie na mechaniku - nie chcę nowego Volvika!  Tym bardziej, że dotychczasowy Dzielniak wzorowo mimo utrudnień wrócił do bazy z wielokilometrowej Przyprawy Noworocznej :-D).

Zobaczymy, co też przyniesie nam Nowy Rok ;-)